Archive for Styczeń, 2013

francuskie poduszki

poduszki1
Jak to zwykle bywa, wieczorową porą naszło mnie na wypieki, a że ciasto francuskie było na stanie – padło na nie.

Ostatnio zauważam w swoich smakach istone zmiany, gdyż po siedmiu słonych latach, wydają się nadchodzić znów słodkie. Z jednej strony cieszy mnie to nieludzko, gdyż bywało, że z zazdrością obserwowałam, jak niektórzy z trzęsącymi uszyma zajadają się tortami, lodami i musami i próbowałam z całych sił a bezskutecznie również uczuć ten słodyczowy zew. Teraz, po latach zaczyna on znów kiełkować, więc z drugiej srony napawa mnie ten stan niemałym przestrachem. Trzeba bowiem wiedzieć, że jestem smakowym ekstremistą i nie potrafię smakować na dwa fronty. Jak wytrawnie, to wyrawnie, jak słodko, to na całego. I tak przez parę lat. Początkiem studiów podstawę mojej diety stanowiły serca korzenne, katarzynki bez polewy i francuskie ciasteczka cynamonowe. Chociaż są to niezaprzeczalne pyszności, mam nadzieję, że czasy tej mono-diety już jednak nie wrócą;) Dziś wyjście kompromisowe, ciasteczka wytrawno-słodkie:)

francuskie poduszki
z brie, karmelizowaną ceulą, gruszką nashi i rozmarynem
(9 sztuk)

płat ciasta francuskiego
3 małe cebule
150 g sera brie
gruszka (u mnie nashi)
łyżeczka brązowego cukru
rozmaryn
łyżeczka oleju rzepakowego
sól & pieprz

Ciasto podzieliłam radełkiem na dziewięć (w miarę;)) równych części.

Cebulę pokroiłam w piórka, poddusiłam na niewielkiej ilości oleju z dodatkiem soli, pieprzu i brązowego cukru. Odstawiłam do przestygnięcia. Gruszkę i brie pokroiłam na małe kawałki.

Na środku prostokątów z ciasta francuskiego układałam po łyżce karmelizowanej cebuli, nieco gruszki i po parę kawałków brie. Posypałam pieprzem i rozmarynem.

Piekłam 20 minut w piekarniku rozgrzanym do 220°C.

poduszki3

poduszki2


półeczka

półeczka1

Do niedawna przebycie mojego mieszkania od drzwi do balkonu przypominało slalom. Niby moich rupieciowych staroci nie jest aż tak dużo, jednak dotąd zalegały w różnych miejscach podłogi, by zawsze były na podorędziu, a tym samym niejednemu człekowi życie przeleciało przed oczami gdy uprzednio potknąwszy się, ratował skórę przed upadkiem, a pośladki przed ugodzeniem tasakiem, lub innym ostrym narzędziem licznie stojącym na sztorc w promieniu paru dobrych metrów. Porozrzucane między fotelami krachle i stare deski z zardzewiałymi gwoździami mogły przywodzić na myśl obraz po godnej libacji, a na różnej maści skrzynkach zaczęły pojawiać się firany pajęczyn. Długo mi to zajęło, ale wreszcie doszłam do wniosku, że żyć coraz trudniej w tych partyzancko-polowych warunkach, więc powzięłam decyzję o zakupie półeczki. No i jest:) Najprostsza na świecie, z przeznaczeniem do piwnicy. W kwestii półeczek nie mogło spotkać mnie nic lepszego:)

półeczka2

półeczka3


to, nad czym ostatnio pracowałam :)

gazeta6

Pod koniec zeszłego roku zgłosił się do mnie miesięcznik KUCHNIA i bardzo się ucieszyłam mogąc przygotować dania i sesję dla tego magazynu. Przyznaję, że było to dla mnie zadanie dość trudne, zwłaszcza, że temat zdjęć, czyli kuchnia Nowego Orleanu nie był mi dotąd bliski. Mimo że mieszkam w sercu Krakowa, znalezienie niektórych składników okazało się sporym wyzwaniem, a zdobyte cudem mięso kraba parokrotnie śniło mi się po nocach! Potrawy jednak były rzeczywiście pyszne i zupełnie nietypowe. Swoje horyzonty kulinarne uważam za rozszerzone;)

Zdjęcia, które dziś prezentuję wykonałam dla miesięcznika ‚Kuchnia’.

gazeta5

gazeta2

gazeta3

gazeta4

A na koniec jeszcze moje małe zdjęcie i grudniowy przepis na zupę grzybową z łazankami wykonane dla Miasta Kobiet🙂

gazeta1


moje ukochane grzanki

kjomusia

Ostatnio sporo gotuję, poznaję sporo przepisów, ale lubię też wracać do prostych smaków. I dlatego ciągle jem grzanki;) Ciepły, przypieczony chleb, to moje ukochane śniadanie i mogłabym jeść takie kromki jak tydzień długi, nawet same samiuteńkie, bez żadnych dodatków! Chociaż nie pogardzę wersją natartą czosnkiem, ani pokrytą ciągnącym się serem (już mi oko lata!). Czasem pozwalam sobie na rozpustę i wtedy dokładam kumpiak i drobno posiekaną cebulę, lub tak, jak dziś, co jest autentycznym niebem, liście szpinaku, tuńczyka, wędzony ser i pomidory… Jej, idę się wgryzać! A wszystkim śniadającym życzę smacznego:)


weekendowe śniadanie

jajecznica3

Właściwie nie wiem jaką proweniencję ma ten zwyczaj, jednak odkąd sięgnę pamięcią w moim Domu w wolne dni na śniadanie obowiązkowo jadało się jajka. I mam dziwne przeświadczenie, że nie tylko w moim Domu.

Pamiętam czasy kiedy mieszkaliśmy u Dziadków. Gdy przychodziła sobota, Dziadek zajadał się wyczekaną przez cały tydzień jajecznicą ze skwarkami (których zapachu nie znosiłam;)) lub jajkami na miękko po wiedeńsku.

Ja sama długo obchodziłam jaka szerokim łukiem, a jeśli już dałam się namówić, zwykle zachęcona paroma groźbami, godziłam się przełknąć jajecznicę, ale taką, do której niezbędny był nóż i widelec lub omlet z dżemem truskawkowym.

Teraz oczywiście moje relacje z jajkami (jakkolwiek to brzmi) uległy znacznej poprawie i nie rozpoczynam weekendu inaczej niż jajecznicą. Ta dzisiejsza jest o tyle niestandardowa, że przygotowana na kaczym tłuszczu (o którym niegdyś naczytałam się wiele dobrego, czego niestety nie potwierdził mój znajomy lekarz). Tłuszcz z pysznymi dodatkami w postaci cebuli, miodu, czosnku i tymianku pozostał mi po niedawnym pieczeniu kaczki. Był tak aromatyczny, że postanowiłam się go nie pozbywać, mimo iż nie przepadam za zwierzęcymi tłuszczami. Muszę przyznać, że z jajecznicą współgrał cudownie!

jajecznica2


pekany w cynamonowym karmelu

pekany1

Ostatnio idąc przez zimowy Kraków, bo sypnęło śniegiem, poczułam dochodzący z bliżej nieokreślonego kierunku zapach niczym ze świątecznego jarmarku. Jakby karmel, jakby orzechy, jakby przebijająca się przez mróz nuta cynamonu. Pożałowałam wtedy dotkliwie, że jeszcze gdy Rynek usiany był bożonarodzeniowymi straganami, nie skusiłam się na prażone w karmelu pyszności. Nic nie stało jednak na przeszkodzie, by sporządzić sobie coś na kształt świątecznego przysmaku w domostwie. Zwłaszcza, że to zaledwie chwila-moment:)

pekany w cynamonowym karmelu

szklanka orzechów pekan (ale mogą być każde inne)
4 łyżki brązowego cukru
1 łyżka masła
1 łyżeczka wody
szczypta utartego cynamonu

Na suchą patelnię wsypałam cukier i dodałam odrobinę wody. Na średnim ‚ogniu’ rozpuściłam cukier często mieszając. Dodałam masło i cynamon, zamieszałam, żeby wszystko się połączyło, a następnie wsypałam orzechy. Mieszałam, aż orzechy pokryły się karmelem i podprażyły. Orzechy wyłożyłam płasko na papier pergaminowy, aby karmel zastygł, a kiedy to nastąpiło połamałam je na kawałki.

pekany2


zimowe muffinki czekoladowo-bananowe

muffinki zimowe1

Muffinki te powstały z potrzeby chwili i Bóg Jeden raczy wiedzieć jak to się stało, że wyszły takie dobre. Zawierają wszystko, co akurat było na stanie dnia pierwszego stycznia a na dobitkę w proporcjach ‚na oko’. Polewa, którą jest rozpuszczona gorzka czekolada przysporzyła mi niespodziewanych kłopotów, ale koniec końców, wyratowałam ją, a nawet zaromatyzowałam likierem bananowym. W dekorowaniu, jak widać, nie przoduję, ale lukrowe ozdoby, będące prezentem gwiazdkowym od Przyjaciółki same w sobie są śliczne i uważam, że skutecznie odwracają uwagę od mej dekoratorskiej indolencji.

W niedalekich planach mam jeszcze jakieś białe muffinki, a to dlatego, że chcę wykorzystać śliczną różową paterę i foremki, które dostałam od Matczyska:)

zimowe muffinki czekoladowo-bananowe
(proporcje orientacyjne)

2 szklanki mąki pszennej
2 jajka
1/2 szklanki mleka
1/2 szklanki likieru bananowego
1/4 szklanki jasnego rumu
3/4 szklanki oleju rzepakowego
szklanka brązowego cukru
banan
100 g gorzkiej czekolady o wysokiej zawartości kakao
łyżeczka proszku do pieczenia

W dużej misce połączyłam najpierw suche składniki, a następnie mokre. Dodałam rozgnieciony widelcem banan oraz połowę czekolady połamaną na drobne kawałki. Wymieszałam wszystko razem (masa powinna być ‚lejąca’).

Przełożyłam masę do silikonowej formy muffinkowej (wyszło mi 6 dużych) i piekłam 20 minut w piekarniku rozgrzanym do 180°C.

Kiedy ostygły zamoczyłam wierzch muffinów w reszcie czekolady rozpuszczonej z odrobiną likieru bananowego.

muffinki zimowe3

muffinki zimowe2


nowe zdobycze

zdobycze1

Witam w Nowym Roku!:)

Odespawszy sylwestrową zabawę, na której to ja przeistoczyłam się w mężczyznę, a mój Mąż i Brat w kobiety, sfotografowałam moje niedawne zdobycze, w których posiadanie weszłam za pośrednictwem mego Kuzyna, który znając moje zamiłowanie do starzyzny ma zawsze oczy i uszy szeroko otwarte;) Świeże nabytki, to nowy-stary zestaw odważników oraz piękny gliniarz. Sądzę, że się przyjmą:)

(Ten akapit sponsorowało słówko ‚mój’ we wszystkich wariacjach;))

A w piekarniku siedzą właśnie muffinki, gdyż napadło mnie nieludzko na coś słodkiego, jak to zwykle bywa, kiedy akurat nie uświadczysz żadnego otwartego sklepu po tej stronie Uralu. Pachnie wybornie, z czego wnoszę, że się na nich nie zawiodę. Bardzo dziwne rzeczy podziały się natomiast z polewą czekoladową, ale może jeszcze ją jakoś odratuję. W najgorszym razie będzie lukier;)

zdobycze2