warszawskie kartacze
Nawał roboty spowodowany przez sesję na moich podyplomowych studiach sprawił, że ociągam się z kulinarnym sprawozdaniem z naszego preludium wakacyjnego…
Ale dziś wracam kubkami smakowymi do pysznych kartaczy z nadzieniem mięsno-kapuścianym, okraszonych sowicie przysmażoną cebulką i boczkiem spożywanych w stolicy:)
A co do mojego ubranka: niezniszczalne martensiory — sztruksy Nicole (ciuchownia) — spódnica (India Shop) — bluzka (ciuchownia) — maniorka Punk Terranova — szaliczek (sklep przy Długiej) — torbiszcze C&A
królewskie śniadanko;) i Dzień Ojca
WSZYSTKIM OJCOM (a zwłaszcza naszym:)) ŻYCZĘ WSZYSTKIEGO DNIOOJCOWEGO Z OKAZJI DNIA OJCA:)
Wróciliśmy, chwalić Boga, cało i zdrowo:)
Zwiedziliśmy nieco Warszawę (o tak, jestem OCZAROWANA!), uczestniczyliśmy we wspaniałym koncercie Metallicy, przesiedzielismy w barach wszystkie cztery deszowe dni pobytu w Zakopanem;) i jedliśmy różne pyszne różności, które obcykałam ze wszech stron i nie omieszkam niedługo uraczyć moich Czytelników spożywczą fotorelacją;)
A poniżej śniadanko na modłę lekko brytyjską: przypieczona bagietka z masłem, wysmażone plastry bekonu i sadzone jajka w kształcie koniczynki i serduszka (trochę się żółtko rozlało, więc do zdjęć zapozowała tylko koniczynka), przygotowane za pomocą super-foremek, które dostałam od Matuli:) Śniadanko mniam mniam, ale ociekające tłuszczem… jutro dużo warzyw!
P.S. Byliśmy dziś zaproszeni do Nowohuckiego Centrum Kultury na bardzo ciekawy musical, With A Child’s Heart, przygotowanie którego koordynowała moja Kuzynka Olura, a występowała w nim m.in. jej córa – Róża:) Show, poprzez muzykę i taniec, przedstawiało życie i twórczość Michaela Jacksona.
A potem przenieśliśmy się na mini imprę dnioojcową u moich Rodziców:)
kotleciki jaglane
Pyszne i chyba zdrowe, zwłaszcza, że zjedzone z ‚bukietem warzyw’, czyli brukselką, marchewką, porem, zielonym groszkiem i kalafiorem oraz bombą witaminową w postaci sklepowej surówki:D A oto skład moich kotlecików jaglanych:
– małe opakowanie ugotowanej w bulionie kaszy jaglanej
– łyżka masełka czosnkowego
– garść startego żółtego sera (u mnie serek ze Stróży)
– kawałek pokrojonej w kosteczkę kiełbasy
– parę rozgniecionych ząbków czosnku
– posiekana, podsmażona cebula
– kawałek sera feta pokrojonego w kosteczkę
– posiekana natka pietruszki
– jajko
– bułka tarta
– łyżka ketchupu
– przyprawy (u mnie standard: sól ziołowa, pieprz, papryka, czosnek granulowany)
I nic prostszego jak połączyć składniki, formować z nich kotleciki i smażyć w niewielkiej ilości oleju (rzepakowego):)
A jutro wyjeżdżamy na tydzień do Warszawy i Zakopanego. Ale mam nadzieję, że moi Wierni Czytelnicy nie zapomną o mnie:)
‚Do zobaczenia’ po powrocie:)
pit(t)a
Ten pyszny chlebek, to jeden z moich ulubionych półproduktów. Mogę go wypełnić za każdym razem innym nadzieniem i obiad jest gotowy w parę chwil. Nasz farsz składał się z zamarynowanego w przyprawach i podsmażonego kurczaka, sałaty lodowej, cukini, pomidora, świeżego ogórka, żółtej papryki i sosu jogurtowo-czosnkowego – czyli standard ostatnimi czasy;)
placuszki kukurydziane z czerwonym pieprzem
Spiekota jest niemożebna… dla mnie jedzenie idzie chwilowo w odstawkę – przyjmuję tylko płyny i arbuzy;) Nawet nie gotowałam dziś obiadu… A poniższe placuszki konsumowaliśmy parę dni temu, jak jeszcze żar nie lał się w takich ilościach z nieba i kiedy jeszcze jedzenie sprawiało przyjemność;)
Składniki (dla 2 osób):
– puszka ziaren kukurydzy (Zea mays var. saccharata)
– jedna poszatkowana cebula
– 4 rozgniecione ząbki czosnku
– posiekana natka pietruszki
– garść utartego sera żółtego (u nas serka ze Stróży:))
– jedno jajko
– parę łyżek mąki
– przyprawy (u nas: rozgniecione ziarna czerwonego pieprzu, sproszkowana trawa cytrynowa, czosnek granulowany, sól ziołowa, ostra papryka, moja czeska przyprawka Ďábelské koření, ‚warzywko’)
Kukurydzę (wraz z częścią zalewy) potraktowałam blenderem a następnie połączyłam z resztą składników, żeby wreszcie, uformowawszy z powstałej masy placuszki, smażyć je na patelni w niewielkiej ilości oleju rzepakowego na złoty, lub lekko przywędzony, gdy się zagapiłam, kolor;)
Do placuszków były hamburgery drobiowe (ze sklepu;)), obficie przyprawione warzywka z rusztu (cebula, marchew, żółta papryka i cukinia, którą od niedawna uwielbiam:)) oraz sałata lodowa z sosem jogurtowym.
pyszne polskie piwo
Ja i Gregor jesteśmy bezapelacyjnie piwnymi smakoszami. Staramy się tropić polskie i zagraniczne browary w poszukiwaniu znanych i mniej znanych piw. Kosztujemy, porównujemy i prawie zawsze nam smakuje;)
Dziś zaprezentuję dwa pyszne piwa z olsztyńskiego browaru Kormoran, które niedawno wypiliśmy do obiadu.
MIODNE, piwo ciemne, pasteryzowane, warzone metodą tradycyjną, ekstrakt 15,5% wag., alk. 5,7% obj.
Składniki: woda, słody jęczmienne: pilzneński, karmelowy, palony, naturalny miód, aromat naturalny, chmiel, drożdże
Piwo to łączy lekką słodycz naturalnego miodu wielokwiatowego z Warmi i kawowo-czekoladowe nuty z ciemnych słodów. Ma przepiękną ciemno bursztynową barwę i niepowtarzalny aromat.
WARNIJSKIE, piwo jasne, wielozbożowe, pasteryzowane, niefiltrowane, warzone metodą tradycyjną, ekstrakt 12,5% wag., alk. 5,1% obj.
Składniki: woda, słód jęczmienny, orkisz, słód pszeniczny, owies, płaskurka, słód żytni, pszenżyto, słód karmelowy, chmiel, drożdże
To pierwsze w Polsce piwo wielozbożowe. Jego skład został skomponowany w taki sposób aby uzyskać doskonałe zbilansowanie zawartości aminokwasów egzogennych, niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania organizmu. Brak procesu filtracji pozwolił na zachowanie dużej zawartości witamin z grupy B pozytywnie wpływających na metabolizm oraz sprawność umysłową i fizyczną człowieka. Piwo to ma piękny słomkowo złocisty kolor i słodowo-chlebowy posmak z lekko wyczuwalnym kwaskiem.
Ale wiadomo: Alkohol w nadmiarze szkodzi!
Informacje zaczerpnięte z ‚ulotki promocyjnej’, oficjalnej strony Browaru Kormoran oraz z autopsji;)
fotki by Gregor
faszerowane pomidory
Zapach tych świeżych, wspaniałych, ogromnych pomidorów (Lycopersicon esculentum;)) zawiódł mnie prosto do straganu z warzywami. Kupiłam od razu więcej, na zapas, bo wiedziałam, że nie oprę się ich aromatowi. I nie oparłam się. Nawet nie próbowałam. Pomidor to jest to, co naprawdę uwielbiam. A jeszcze wypełniony nadzieniem składającym się w przeważającej częsci z mięsiwa, to już wręcz zakrawa o rozpustę!
Skład (2 porcje):
– 4 spore, mięsiste;) pomidory, z odciętymi ‚czapeczkami’, wydrążone
– 4 plastry wyrazistego w smaku sera żółtego (u nas ementaler)
– pół szklanki ugotowanego (z kostką o smaku oliwy) ryżu
– 20 dkg mięsa mielonego (u nas wołowego) podsmażonego
– poszatkowane i uduszone cebula i czosnek
– przyprawy, oliwa
Do każdego z wydrążonych pomidorów wsadziłam plaster sera, a następnie nafaszerowałam mieszanką ryżu, mięsa, cebuli, czosnku i wydrążonego miąższu. Na wierzch każdego nałożyłam ‚kapelusz’ i zapiekałam w wysmarowanym oliwą naczyniu żaroodpornym, w temperaturze 180 st. C przez 15 minut. Do pomidorów była sałata lodowa z sosem tzatziki:)
zabójcza zupka chińska z nietypową wkładką mięsną;)
Podczas przygotowań nie obyło się bez przelewu krwi. Mojej własnej! To właśnie tu ucierpiał mój palec wraz z pazurem… dość mocno rozorany… stąd niezbyt smaczna wzmianka o wkładce mięsnej;)
Skład:
– bulion warzywny
– parę rozgniecionych ząbków czosnku
– pokrojone w drobne słupki: marchew, por, kawałek imbiru
– 4 paluszki surimi drobno pokrojone
– posiekany szczypiorek
– przyprawy: łyżka ketchupu, czosnek granulowany, pieprz cytrynowy, papryka w proszku, chili, łyżka mąki ziemniaczanej do zagęszczenia
– namoczony makaron z fasoli mung
Wszystkie składniki wrzuciłam do bulionu i ugotowałam, na końcu zagęściwszy zupę mąką ziemniaczaną rozprowadzoną odrobiną bulionu. A akcja z palcem to tak dla wątpliwej atrakcji;)
Corpus Christi i Olomouc:)
Dzisiejsze Święto spędziliśmy wycieczkowo:) Było naprawdę wspaniale, zwłaszcza, że w skład ekipy wyjazdowej weszli moi Rodzice, Antek, Gregor i ja:) A naszym celem, a zarazem miejscem uciech estetycznych i smakowych, był czeski Ołomuniec. Bardzo lubimy to pepiczkowe miasteczko – za niezwykły urok i, co równie istotne, dość krótki dystans dzielący je od Krakowa;) A tym razem podróż miała dodatkowo charakter ‚dniodzieckowy’:)
Strawą dla ciała był, jak nakazuje tradycja, smažený sýr z bramborovymi hranolkami i tatarką, popchnięty, przez nieprowadzących i pełnoletnich uczestników biesiady, płynną, złotą ambrozją pod postacią piwa Gambrinus;)
Jako pamiątki, przywiozłam sobie krem do rąk, balsam do ust, gumkę do włosów oraz różne przyprawy, czekolady i przekąski:) Było naprawdę bardzo miło:)
A poniżej krótka fotorelacja z najważniejszego punktu wyprawy: RESTAURACJI ‚U Červéneho Volka’😉 I wyraz moich pierwotnych rządz wyzwolonych przez widok i smak parującego jadła;) A jako podsumowanie – Gregor w swoim naturalnym środkowisku:D
łowickie fiolety
Też już ‚zaklepane’;)
P.S. Dziś znów zaliczyłam wypadek w kuchni… Ale tym razem naprawdę bolesny 😦 Mianowicie, przygotowując sobie przepyszną, nieskromnie mówiąc, ‚zupkę chińską’ według mojego autorskiego pomysłu:D , a konkretnie szatkując twardą marchew, wraziłam sobie nóż w sam środek paznokcia (sic!), krew sikała na wszystkie strony… Sama nie wiem jak mi się ta sztuka udała! Całe szczęście, incydent ten ani o jotę nie ostudził mojej chrapki na zupkę:) A mój dzielny Gregor zachował, nomen omen, zimną krew i ocalił mój nieszczęsny palec owijając go szczelnie bandażem!:* Tylko potem, nie wiedzieć czemu, nie kwapił się do pokosztowania zupki;) Cały apetyt diabli wzieni;)
A Wszystkim Dzieciom WSZYSTKIEGO DZIECIODNIOWEGO:)