kwietniowa stróżańska majówka
W tym roku naszą tradycyjną stróżańską majówkę odbyliśmy w kwietniu. Cóż, i tak bywa. W „kuluarach” mówi się, że jestem przewrotna i coś w tym faktycznie jest, gdyż byłam chyba jedyną w pełni zadowoloną z pogody biesiadniczką. W ciepłej kurtce i szaliku cieszyłam się wiatrem, który burzył moje misternie układne ufryzowanie;)
W tym roku nie było biało od kwiatów wiśni ani żółto od mleczy. Za to było buro, dziko i surowo. Było mgliście i wietrznie. Dla mnie bomba:) W takim chłodzie kiełbaski smakowały wyjątkowo dobrze a i moja ciepła strawa wprost z ognia przygotowana z cukinii, cebuli, papryki, pomidorów, czosnku i pieczarek znalazła zwolenników.
Głównym punketem programu były co prawda porządki i przemeblowania związane z rozbudową domu, a nie leniuchowanie, jednak późniejsze piwo i pizza w Wiśniowej niewątpliwie wynagrodziła wszelkie trudy i znoje.
pierwsze w tym roku :)
Nareszcie! Moje pierwsze szparagi w tym roku! Cieszę się jak dziecko, bo powszechnie znana jest moja żywa i gorejąca miłość do nich:) Matczysko złowiło je dla mnie na Kleparzu wraz z mięsistym karczochem. Pierwsze szparagi, chociaż bym chciała inaczej, bezwzględnie muszą zostać zjedzone „po polsku”, polane stopionym masłem z podprażoną bułką tartą. Wszelkie inne wariacje dopiero potem, kiedy zdołam nasycić pierwszy głód szparagowy.
A karczoch, mimo iż nikomu nic nie winien, zostanie uduszony w oliwie ziołowej z czosnkiem. Tak planuję:)
falafel
Falafel jadłam pierwszy raz dawno temu w Iranie. Pamiętam, że zupełnie nie potrafiłam zidentyfikować składników. Ale być może po prostu się nie zastanawiałam. Był to na tyle powszechny fast food, że podczas pobytu raczyłam się nim z dość dużą regularnością, na przemian z chelo kabab, przepalając owe przysmaki fajką wodną;) W Krakowie, zwłaszcza w okolicach Rynku, falafel również cieszy się popularnością, co wnoszę po jego obecności w menu. Nigdy jednak nie przyszło mi do głowy by zakosztować Orientu pod postacią ciecierzycowych kulek w mym rodzinnym mieście. Niedawno napadła mnie chrapka na falafel, ale postanowiłam szarpnąć się na własną wersję i zaliczam ją do nader udanych oraz nader perskich;)
Na podstawie przepisu z bloga Olgi Smile
Falafel
400 g ciecierzycy
3 cebule
5 ząbków czosnku
2 garście poszatkowanej natki pietruszki
1 łyżeczka czarnego lub kolorowego pieprzu mielonego
2 łyżeczki soli
pół łyżeczki ostrej papryki
1 łyżeczka słodkiej papryki
1,5 łyżeczki kminu
1,5 łyżeczki mielonej kolendry
sok z 1 limonki i skórka z niej otarta
4 łyżki mąki pszennej
1 jajko
olej do smażenia
kasza kukurydziana do obtoczenia
Ciecierzycę namoczyłam przez noc w zimnej wodzie, a następnie dobrze ją odsączyłam i zblendowałam, ale nie na papkę. Dodałam pokrojoną w spore kawałki cebulę, czosnek, jajko, przyprawy oraz sok i skórkę z limonki. Zmiksowałam wszysko razem na niezbyt jednolitą masę. Dorzuciłam poszatkowaną natkę oraz mąkę i dokładnie wymieszałam.
Mokrymi dłońmi formowałam niewielkie kuleczki, które następnie obtaczałam w kaszy kukurydzianek i smażyłam na rozgrzanym oleju na złoty kolor.
ciasteczka kokosowo-owsiane
Cóż, eksperymentowałam. Z ręką na sercu, próbowałam. Już zaczęłam tracić nadzieję na to, że płatki owsiane dają się lubić. W akcie pełnej desperacji wymieszałam je z sowitą porcją wiórków kokosowych i przemieniłam w ciasteczka… I bingo! Taka „owsianka”, to rozkosz dla podniebienia! Chrupiąca skórka i miękkie, delikatnie „ciągnące” się wnętrze oczarowały mnie doszczętnie. Upiekłam i pochłaniałam kompulsywnie jedno za drugim nie mogąc pojąć jaka to magia musiała zadziałać w czeluściach szabaśnika, że owe płatki cudem przeistoczyły się w tak obezwładniający rarytas!
Podpierałam się przepisem zamieszczonym w magazynie „Kuchnia”, do którego zdjęcia wykonywała Małgosia z bloga Pieprz czy wanilia oraz przepisem Ani z bloga Lepszy smak.
ciasteczka kokosowo-owsiane
200 g miękkiego masła
1 szklanka cukru trzcinowego (następnym razem dam mniej)
1 jajko
1 łyżeczka esencji waniliowej
1 szklanka mąki pszennej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
pół łyżeczki soli
2 szklanki płatków owsianych
1,5 szklanka wiórków kokosowych
Masło ubiłam z cukrem na puszysty krem, dodałam jajko oraz esencję waniliową i wymieszałam. Dodałam mąkę, proszek do pieczenia, sól, płatki owsiane i kokos i ponownie dokładnie wymieszałam. Powstała gęsta, dość lepka masa.
Blachę wyłożyłam papierem do pieczenia, a z masy formowałam kulki, które następnie nieco spłaszczyłam (lubię takie grubawe ciastka. Póki są świeżę mają właśnie ten miękki, ciągnący środek. Potem twardnieją, ale nadal są pyszne i chrupiące i świetnie nadają się do moczenia w gorzkiej herbacie).
Piekłam w piekarniku rozgrzanym do 180°C przez 12 minut.
zupa selerowa curry
Cóż mogę napisać o selerze? Lubię jego wygląd. Jak mu się bliżej przyglądnąć, jest niesamowicie kosmiczny i niebywale fotogeniczny. Tak, za to go lubię. No i za smak, taki nieoczywisty i, hm, korzenny. Najlepszy i najbardziej aromatyczny po upieczeniu i dodaniu doń sosu czosnkowego. Dziś natomiast zrobiłam z niego nieco orientalną zupę, bo „chodziła” za mną już od dobrych paru dni. Kokos i zielona pasta curry sprawdziły się idealnie jako dopełnienie selerowej nuty.
A jutro jem największego ponoć sznycla w moim życiu;)
Pokrojony seler, cebulę i czosnek ugotowałam do miękkości w bulionie. Dodałam zieloną pastę curry, sok z połowy cytryny, mleko kokosowe i resztę przypraw i jeszcze raz zagotowałam. Zblendowałam zupę, a na końcu pokropiłam ją olejem sezamowym.
resztkowe kaszotto
W Krakowie znowu mamy śnieżycę. W takie dni błogosławię poświąteczne resztki. Dzięki ich uprzejmości bez moczenia sobie kożucha ni trzewików mogę ugotować coś, co przy odrobinie szczęścia i przypraw może okazać się całkiem znośną strawą, tym przyjemniejszą, że można ją jeść będąc przytulonym do gorącego kaloryfera.
Do mojego resztkowego kaszotto wykorzystałam kaszę perłową ugotowaną w bulionie warzywnym, cebulę, parę ugotowanych dnia poprzedniego zimniaków (ze skórką), czerwoną paprykę, cukinię i kawałki boczku oraz święconkowej kiełbaski. Dużo pieprzu i dużo curry i już można oddać się przyjemności spożywania:)
Ps. Strzeżcie się zimowego yeti;)