‚Kuchnia’ w marcu
Magazyn KUCHNIA przeszedł ostatnimi czasy mały lifting i najnowszy numer, który od kilku dni jest do nabycia, to już odświeżona Kuchnia w nowej odsłonie:)
Ja tym razem zmierzyłam się z klasyką, a mianowicie z crème pâtissière. Pomysł Redakcji był taki, by przygotować podstawowy krem cukierniczy, a następnie wykorzystać go do produkcji smakołyków znanych na całym świecie. Były więc eklery, mille-feuille i inne pyszności, które, mając bazowy krem, robi się szybko, łatwo i przyjemnie. Przyjemnie też się zjada – nie będę ukrywać;)
Przygód, jak zwykle, było kilka, ale najboleśniejsza była ta, kiedy zamiast pięknie wyrośniętych eklerków, z piekarnika wyjęłam naleśniki… Okazało się, że nie wystudziłam należycie masy ptysiowej i ciacha ni mniej ni więcej, po prostu klapły! Dlatego jeśli zdecydujecie się skorzystać z przepisów, a tak jak ja jesteście eklerkowymi lajkonikami, nie powtórzcie przypadkiem mojej gafy i dajcie ciastu trochę czasu:) Samego kremu natomiast dwukrotnie musiałam dorabiać. Był tak pyszny, że jedna łyżka trafiała do deserów, a druga wprost do mojej paszczy. Dlatego też nauczona doświadczeniem, polecam przygotować od razu więcej!
Polecam zatem nową Kuchnię, bo tam już zdecydowanie pachnie wiosną! A poniżej parę dodatkowych zdjęć z sesji.
Miałam też okazję przygotować zdjęcie promocyjne dla marki TaoTao, z którą również współpracuję:)
fasola z chili i topinamburem
Niby nie jest zimno, a ciągle marznę. Może to przez tę wilgoć w powietrzu? Dziwnie się czuję, kiedy świeci słońce, a ja coraz szczelniej owijam się szalikiem i coraz głębiej naciągam baranią czapę. Ale nie czarujmy się, mogło być o wiele gorzej. Póki w domu czeka na mnie czynny kaloryfer, a w barze grzane, korzenne piwo, to naprawdę nie godzi się narzekać.
Ostatnio mało gotuję dla siebie (to absolutnie nie narzekanie, bo kocham tę robotę:)), bo ani nie ma okazji ani czasu. Dlatego kiedy ostatnio przygotowałam barszcz zabielany od podstaw i ostrą fasolę, to byłam z siebie tak dumna, jakbym co najmniej skończyła porzucony przed kilku laty doktorat. Miła odmiana po mrożonych pierogach (żeby to jeszcze własnej produkcji…), którymi blogerka kulinarna karmi siebie i męża;)