lubczykowo-pietruszkowe pesto
Odziedziczyłam spory pęk natki pietruszki. Przetworzyłam go w bardzo zielone coś na kształt pesto. Wyjątkowo smacznie wyszło, zwłaszcza, że dodałam resztę letniego lubczyku. Ostrości nadała czuszka a chrupkości – płatki migdałowe:)
lubczykowo – pietruszkowe pesto
pół pęczka natki pietruszki
pół pęczka lubczyku
1 (lub więcej;)) ząbek czosnku
pół strączka ostrej papryczki
2 łyżki płatków migdałowych
100 g tartego parmezanu
oliwa z oliwek
sól & pieprz
Poszatkowaną natkę pietruszki i lubczyk wrzuciłam do moździerza. Dodałam przeciśnięty przez praskę ząbek czosnku i pokrojoną papryczkę. Dosypałam płatki migdałowe i przyprawy. Wszystko razem zmiażdżyłam, dodałam utarty parmezan i oliwę i wymieszałam na grudkowaną masę.
żółta polewka paprykowo-dyniowa
Nie wiem co mnie tak ostatnimi czasy opętało z tymi zupami?! Przez wiele lat absolutnie nie były stałym punktem mojego jadłospisu, a konsumowałam je raczej powodowana poszanowaniem tradycji i poczuciem obowiązku przy niektórych okazjach: świętach, weselach, obiadach rodzinnych. Wręcz przeciwnie jednak jeśli szło o zupę grzybową/pieczarkową – ta, to zawsze i wszędzie i bez względu na okoliczności. Ale to oczywisty wyjątek potwierdzający regułę. Odkąd jednak sama dyryguję swoją kuchnią i z trudem powstrzymuję się, żeby nie miażdżyć blenderem wszystkiego, co wpadnie mi w ręce (och, jakże ja to kocham!), gęste, przecierane zupy stały się moją gorejącą namiętnością. Wraz z grubym szalikiem i wełnianymi mitenkami pomagają utrzymać względnie przyzwoitą ciepłotę ciała w te jesienne chłody, które ja i tak paradoksalnie uwielbiam:)
Przemierzając moje miasto, wyowijana w milion warstw rozmyślam o tej pysznej zupie, co to ją sobie na wieczór odgrzeję:)
I to chyba byłoby na tyle jeśli chodzi o tegoroczne dyniowe polewki w moim wykonaniu. Muszę już przestać, żebym zdążyła znów zatęsknić;)
zupa paprykowo-dyniowa
z pomarańczową nutą
2 strąki żółtej lub pomarańczowej papryki
20 dkg miąższu dyni
2 cebule
1 spory batat (lub ziemniak)
sok z połówki pomarańczy
łyżeczka startej skórki pomarańczowej
4 (lub więcej;)) ząbki czosnku
500 ml bulionu (u mnie lubczykowy)
sól, kolorowy pieprz, czosnek granulowany
Pokrojoną paprykę, dynię, ziemniak i cebulę ugotowałam do miękkości w bulionie. Dodałam sok z pomarańczy oraz przeciśnięty przez praskę czosnek i całość poddałam blendowaniu, tak by pozostały w zupie kawałki warzyw do gryzienia;) Na koniec doprawiłam solą, grubo mielonym pieprzem, czosnkiem granulowanym i skórką pomarańczową.
francuskie tarty z figami i brie
Bardzo zacnym dopełnieniem figi jest ser pleśniowy. A jeszcze więcej pozytywnych walorów przydaje jej dodatek salami i cebuli. Jeszcze nuta rozmarynu, aromatyczna oliwa i spód z lekkiego ciasta francuskiego – jak dla mnie rozpusta i niebo w gębie w jednym!
tarta z figami, serem brie,
salami, cebulą i nutą rozmarynu
ciasto francuskie (ja używam gotowego)
figi
ser pleśniowy (brie)
salami w plastrach
cebula
oliwa (aromatyzowana cząbrem i rozmarynem)
sól, świeżo mielony kolorowy pieprz, rozmaryn
Kawałek ciasta francuskiego rozwałkowałam w kształt koła. Na cieście rozprowadziłam nieco aromatyzowanej oliwy. Następnie położyłam parę plastrów salami, cebulę pokrojoną w piórka, kawałki sera brie oraz figę pokrojoną na części. Wierzch posypałam przyprawami i rozmarynem oraz skropiłam oliwą.
Piekłam około 10 minut w piekarniku nagrzanym do 200 st. C.
ziołowe kluski śląskie z sosem myśliwskim
Po udanej próbie makaronowej przyszedł czas na, chyba również udaną, kluskowo-śląską. W moim domu rodzinnym nie jadało się kulek z charakterystyczną dziurką pośrodku – w końcu my nie Śląsk;) Z podobnych bywały raczej kopytka lub też leniwe pierogi. A kluski śląskie chyba po raz pierwszy jadłam już jako zupełnie duża dziewczynka w barze mlecznym. I to właśnie z sosem myśliwskim.
W ubiegłą niedzielę ich temat wyniknął – zupełnie nie wiem jaka była tego geneza – podczas rozmowy z moją ‚Kuzynową’. Wyjawiła mi jak się za kluski zabrać, więc nie zwlekałam, no i są:) Z zielonymi kropkami:)
ziołowe kluski śląskie
(około 15 sztuk)
3 duże ziemniaki
3/4 szklanki mąki ziemniaczanej
1 łyżeczka oliwy
1 łyżeczka soli
pół pęczka posiekanej natki pietruszki
Obrane ziemniaki ugotowałam, rozgniotłam praską i ostudziłam. Dodałam mąkę, oliwę, sól oraz natkę pietruszki i zagniotłam ciasto.
Z gotowego ciasta formowałam małe kulki, w każdej robiąc u góry wgłębienie.
Gotowałam w osolonym wrzątku przez około 4 minuty od momentu, kiedy kluski wypłynęły na powierzchnię wody.
sos myśliwski
opakowanie pomidorów pelati
2 cebule
ogórek kiszony/konserwowy
100 g suchej kiełbasy
oliwa
sól & pieprz, zioła prowansalskie, natka pietruszki
Cebulę pokroiłam w piórka i poddusiłam na niewielkiej ilości oliwy. Dorzuciłam pomidory pelati, pokrojoną kiełbasę i pokrojony ogórek. Dodałam przyprawy i gotowałam do momentu, gdy sos się zredukował i nabrał odpowiedniej konsystencji. Na koniec posypałam sos natką pietruszki.
domowe pappardelle z podgrzybkami
Teraz, w jesieni często mnie tak wieczorem najdzie, żeby zjeść coś pysznego, domowego i ciepłego. A wieczór, to moja ulubiona pora na gotowanie. Przypomniawszy sobie, że od dawna nosiłam się z zamiarem zrobienia makaronu, stwierdziłam, że to jest właśnie ta chwila, kiedy przejdę od zamiarów do czynów. I tak stałam się dozgonną wielbicielką swojego własnego wyrobu, który może nieco szumnie i na wyrost nazywam makaronem, ale jak mówi stare porzekadło: każdy ma taki makaron, na jaki sobie zasłużył;) A miłość moja stała się jeszcze bardziej żywa i gorejąca, gdy ów makaron spożyłam ze świeżymi podgrzybkami zaprawionymi kwaśną śmietaną…
domowe pappardelle
(ilość składników zależnie od preferencji)
mąka pszenna (u mnie pół na pół razowa i zwykła)
woda
jajko
odrobina oliwy
sól, kurkuma
Z mąki, wody, jajka, oliwy, soli i kurkumy zagniotłam ciasto. Ilość składników dobrałam tak, by ciasto było sprężyste, ale nie za miękkie. Gotowe ciasto rozwałkowałam cienko, posypałam mąką, zwinęłam w rulon i pokroiłam na dość grube paski, które po rozwinięciu posypałam mąką ponownie, by zabezpieczyć je przed sklejeniem się. Makaron należałoby podsuszyć, ja jednak z braku cierpliwości ugotowałam mój od razu w dużej ilości osolonej wody (ok. 5 minut).
sos z podgrzybków
40 dkg podgrzybków
3 cebule
200 ml kwaśnej śmietany
oliwa
sól, pieprz, rozmaryn, cząber
Cebulę pokroiłam w piórka, oczyszczone grzyby w plastry i razem dusiłam na niewielkiej ilości oliwy, dodając nieco wody. Na koniec sos przyprawiłam i zabieliłam kwaśną śmietaną. Z domowym pappardelle – wyborne!
ostra zupa krem z groszku
Od razu się przyznaję, że tak spodobała mi się dekoracja zupy z batatów z bloga Love Affair On A Plate, że sama musiałam pójść w tę stronę, chociaż u mnie nie prezentuje się to aż tak spektakularnie jak w oryginale:)
A co do samej zupy, to kolejna, do której długo musiałam się przekonywać. Latami! Ale już minęły na szczęście czasy, kiedy groch stawał mi w gardle, a zanim się do niego dostał, kuł w zęby. Teraz bez większych oporów, a nieraz nawet prawie z chęcią zajadam się grochową polewką.
Tym razem pokusiłam się o, moim zdaniem całkiem udane, połączenie żółtego i zielonego groszku. Reszta dodatków standardowa: dużo czosnku i podpieczona szynka szwarcwaldzka, specjalnie dla Gregora, bo z szyną przecież wszystko lepiej smakuje;) Mocnym akcentem nadającym charakter tej zupie jest harissa, którą ostatnio ładuję do wszystkiego, więc i tu jej nie mogło zabraknąć.
ostra zupa krem z groszku
(żółtego i zielonego)
pół szklanki suszonego łuskanego grochu
(uprzednio namoczonego)
szklanka zielonego groszku
(świeżego, mrożonego lub z puszki)
600 ml bulionu warzywnego
4 (lub więcej;)) ząbki czosnku
3 ziemniaki
4 plastry dojrzewającej szynki
(u mnie szwarcwaldzka)
pół pęczka szczypiorku
pół łyżeczki harissy
przyprawy: sól, pieprz, majeranek, suszona natka pietruszki
Do gorącego bulionu wrzuciłam obydwa rodzaje groszku i gotowałam aż zmiękły. Dodałam przeciśnięty przez praskę czosnek, harissę oraz przyprawy i zmiksowałam zupę na gładką masę.
Podałam ją z podsmażonymi kawałkami szynki szwarcwaldzkiej, pokrojonymi w drobną kostkę i ugotowanymi ziemniakami, posypaną szczypiorkiem i suszoną natką pietruszki.
curry z dyni i ziemniaków
Ta jesień kroi moją duszę na kawałki i, jak pisze mój Tata, przenika do wnętrza skórą, jak przez gazę rozlewając się po trzewiach słodką goryczą. Z każdym złotym i tańczącym na wietrze liściem coraz intensywniej. Z każdym płożącym się promieniem słońca rani coraz dotkliwiej. Jest zupełnie uzależniająca. Trudno żyć bez szelestu deptanych liści i zapachu jesiennego wiatru. Tyle wspomnień. I znów wszystko jest jak tamtym razem.
Tyle metafizyki jest w tej jesieni, a w codzienności dynie, grzyby, owoce i ciepła, jesienna strawa. Grzejąca od wewnątrz, kiedy promienie słońca powoli stają się zimne. I dużo przypraw, na poprawę nastroju.
curry z dyni i ziemniaków
20 dkg miąższu dyni
4 duże ziemniaki
2 żółte cebule
4 (lub więcej;)) ząbki czosnku
pół łyżeczki harissy
łyżeczka wiórków kokosowych
łyżka oleju (u mnie z pestek winogron
aromatyzowanego jałowcem i rozmarynem)
nieco wody
lub bulionu warzywnego
przyprawy: curry, sól, kolorowy pieprz, pieprz cytrynowy, zielona czubryca, tymianek,
cynamon, gałka muszkatołowa, rozmaryn, czerwona ostra
i słodka papryka, imbir, płatki chilli, suszona natka pietruszki
Rozgrzałam na patelni olej i wrzuciłam do niego przyprawy, by wydobyć ich aromat.
Miąższ dyni i obrane ziemniaki pokroiłam w kostkę. Cebulę w piórka, czosnek rozgniotłam w prasce. Wrzuciłam warzywa do rozgrzanego oleju z przyprawami i podsmażyłam. Następnie zalałam niewielką ilością bulionu (tak, by przykrył warzywa), dodałam harissę i wiórki kokosowe. Przykryłam pokrywką i dusiłam, aż warzywa zmiękły (ok. 20 min.). Na koniec posypałam suszoną natką pietruszki.
naleśniki z pieczonym schabem i serami
To, co w kuchni lubię szczególnie, to przygotowywanie czegoś z niczego. Chociaż w tym wypadku trudno powiedzieć, że z ‚niczego’. Niedawno Rodzice obchodzili Perłowe Gody i oprócz ceremonii kościelnej odbyła się również z tej okazji impreza dla najbliższej rodziny. A jak impra, to i bufet. No a potem góra ‚resztek’, które ja chętnie przygarnęłam i nie pozwoliłam się im zmarnować.
Został między innymi pyszny pieczony schab z morelami i wspaniałe sery pleśniowe, które wykorzystałam jako nadzienie pełnoziarnistych naleśników. Naleśniki dają tak wiele możliwości, a poza tym są cudownym opakowaniem na przeróżne resztki.
A o tym, jak cudowna jest tegoroczna jesień (na razie;)) nawet nie wspominam!
naleśniki z pieczonym schabem
i serami
4 naleśniki z pełnoziarnistej mąki
4 plastry pieczonego schabu
po kawałku serów (u mnie Chaussée aux Moines, Coulommiers i Beaufort )
czarne oliwki
jogurt naturalny zmieszany ze zgniecionym ząbkiem czosnku
(może być więcej niż jeden;))
pęczek szczypiorku
łyżeczka oliwy
Naleśniki posmarowałam sosem jogurtowo-czosnkowym, a następnie napełniłam pokrojonym w małe kawałki i podsmażonym na niewielkiej ilości oliwy schabem oraz pokrojonymi serami i oliwkami.
Wstawiłam naleśniki na parę minut pod rozgrzany grill tak, by sery się rozpuściły. Na koniec posypałam posiekanym szczypiorkiem.