orzechy w karmelu
W stróżańskiej hacjendzie moich Rodziców orzech w tym roku obrodził co nie miara. Gdzie się nie postawiło stopy, słychać było w trawie charakterystyczne „chrupnięcie” łamanej łupiny. Takie świeże, wilgotne i brudzące palce podczas zdzierania w pocie czoła nawet reszteczki gorzkiej skórki są narkotycznie wciągające. Ostatnio siedziałm na ziemi wśród stosu orzechów, jak okiem sięgnąć, i zapamiętale wyłuskiwałam słodkie kawałeczki, chociaż i kolor i ból mych palców wołały o pomstę do nieba. Niestety, nie mogłam się powstrzymać:)
O ile Ojce me zacne chętnie eksperymentują z nalewkami i destylatami owocowymi, tak orzechy włoskie nie doczekały się nigdy przerobienia na alkohol, dlatego zwykle lwia ich część ulega zepsuciu. W tym roku, jako że chłód tęgi zawitał w bramy Krakowa, przypomniał mi się zapach unoszący się nad świątecznym jarmarkiem. Zapach korzeni, grogu i orzechów w karmelu. A Matczysko moje, jakby mi w myślach czytało, przekazało mi całą torbę wyłuskanych już orzechów włoskich, do których dorzuciłam zalegające na półce laskowe i nie mniej, ni więcej, usmażyłam je w karmelu. Z solą. Jest to połączenie bardzo popularne (nawet nie wiem, czy czasem moda ta już nie przebrzmiała), ale jakże udane! A to pisząc właśnie delektuję się smakującym świętami orzeszkiem i cieszę się, że tyle ich tego roku uratowałam:)
A tymczasem pracy znowu fura, więc zaciskam zęby i jak mogę staram się znów zdążyć przed ścigającymi mnie terminami. Koniec roku, więc jak zwykle wszystko się nawarstwia. Nawet ja się „nawarstwiam” kolejnymi swetrami, grubymi skarpeciochami i moim ciepłym, wojskowym plaszczem. Myślę nawet nad wygrzebaniem baraniej czapy;)
Ja jestem w trakcie łupania:-) Nie dość że w domu cały kosz, to od rodziców dostałam wielki worek włoskich działkowych orzechów. Zdjęcia jak zawsze cudne i ślinka cieknie na orzeszki!
18/11/2013 o 10:16 pm
Własne najlepsze 🙂
09/12/2013 o 12:16 pm
Pingback: KARMELIZOWANE ORZECHY Z SOLĄ I CHILLI | Dare To Cook