praca, praca

pom z imbirem1c

No i przyszedł Nowy Rok. O dziwo kiedy odchodził Stary, nie lamentowałam i nie rozrywałam szat, jak to miewałam drzewiej w zwyczaju. Nie robiłam żadnych podsumowań, a tym bardziej postanowień. Wreszcie nie czuję tego przymusu „oczekiwania na coś”, „przygotowywania się”, chociaż wcześniej taki stan mnie cieszył.

Święta były cudowne. Pyszna (to nie tylko moje zdanie;)) wigilia u nas, tradycyjna pasterka i równie tradycyjne rodzinne kolędowe muzykowanie w ubiegły weekend. Nie wiem czy to brak śniegu odbiera Bożemu Narodzeniu odrobinę magii, czy dorosłość (żeby nie powiedzieć podstarzałość), ale mimo że trudno mi nawet przed samą sobą przyznać, to okołoświąteczne doznania nie są już tak intensywne jak dawniej. Nie jest tak, że nie cieszę się tym całym pachnącym cynamonem i dźwięczącym dzwoneczkami zamieszaniem. Uwielbiam je i robię literalnie wszystko by wycisnąć całą „magię” z każdego aspektu Świąt. Ale mam wrażenie, że to już jednak nie to samo. A co gorsza, wydaje mi się, że moja postawa jest nie tyle normalna, co wręcz naturalna (sic!). I chociaż oczywiście trochę zwiesiłam nos na kwintę kiedy Święta minęły, to jednak jakoś gładko przeszłam nad tym faktem do porządku dziennego i było mi lżej. Lżej niż dawniej. Dziwnie, ale lżej.

Porzucając ten, tak czy siak nieco nostalgiczny ton, wracam do spraw bieżących. Ostatnio nie mam zbyt wiele czasu na blogowanie, nad czym ubolewam, za to udało mi się go trochę wykroić, by zrealizować kilka bardzo ciekawych zleconych sesji fotograficznych. Jedną z niedawno zakończonych była ta dla firmy Scandic Food (dla marki dżemów Owocowa Rozkosz, które szczerze mogę polecić, nie tylko ze względu na wyborność, ale również ciekawe, a nieraz bardzo zaskakujące połączenia smakowe:)). Ze zdjęciem, które dziś prezentuję najdłużej walczyłam (a konkretnie to z gofrem), więc uznałam, że to właśnie ono zasługuje na to, by być ilustracją do tej opowiastki;)

A jako, że mamy już ten Nowy Rok, życzę Wam wszystkiego noworocznego:)

6 Komentarzy

  1. W Irlandii „marmalade” to własnie taki gęsty dżem pomarańczowy, który niekoniecznie jest słodki. Z gorzkich pomarańczy też jest ciekawy. A przed świetami częściej można dostać właśnie taki z imbirem 🙂
    PS. Ładne zdjęcie; jako dziecko uwielbiałam gofry.
    Pozdrawiam ( z podobnymi poświątecznymi odczuciami)!

    02/01/2014 o 5:35 pm

    • Heh, to cieszę się, że nie jestem z nimi sama. Z tymi odczuciami, znaczy się 😉 Pomyślności! 🙂

      14/01/2014 o 3:29 pm

  2. Pyszne zdjęcie 🙂
    Moze w tym roku nie bylo sniegu zebysmy bardziej to docenili w przyszlym roku i zebysmy wszyscy poczuli magie swiat 🙂 – tak, tak mysle

    Buziaki!

    02/01/2014 o 5:54 pm

  3. Szczerze mówiąc wieki temu jadłam gofry, żeby nie powiedzieć, że z lekka zapomniałam, jak mogą smakować.
    A propozycja podania ich w wersji pomarańczowej bardzo mi odpowiada 🙂

    11/02/2014 o 8:45 pm

Dodaj komentarz