pierogi z cebulą i makiem
Ostatnie pierogi to te, które z całej serii dla Magazynu Spring Plate chyba najbardziej mi smakowały. Do przygotowania takiego farszu zainspirowały mnie tradycyjne lubelskie cebularze. Kto lubi cebulę i mak, ten nie będzie miał im nic do zarzucenia:) Na naszym stole w te Święta również wylądują, bo ja akurat jestem z tych, którzy nie mają im nic absolutnie do zarzucenia!
Ciasto na pierogi (około 90 sztuk)
1 kg mąki pszennej
2 łyżki oleju roślinnego
łyżeczka soli
ciepła woda – około półtorej szklanki, ale raczej należy jej ilość dozować „na wyczucie”
Z mąki usypujemy kopczyk, dosypujemy sól. W kopcu robimy wgłębienie, w które wlewamy olej oraz stopniowo wodę. Zagniatamy elastyczne ciasto regulując ilość wody i mąki. Wyrabiamy około 10 minut, aż będzie zupełnie gładkie. Gotowe ciasto przechowujemy owinięte szczelnie ściereczką.
Ciasto cienko rozwałkowujemy na posypanej mąką stolnicy i za pomocą kieliszka wykrawamy z niego koła, w których będziemy zamykali farsz (po około łyżce), składając je na pół i zawijając dokładnie brzegi. Gotowe pierogi gotujemy w dużej ilości osolonego wrzątku. W zależności od rodzaju farszu przez 3-6 minut od momentu wypłynięcia na powierzchnię.
Świąteczne pierogi możemy podać z kwaśną śmietaną, podsmażoną na złoto cebulą, boczkiem lub skwarkami.
Farsz cebulowo-makowy
5-6 cebul
pół szklanki maku
1 łyżeczka octu balsamicznego
bułka tarta do zagęszczenia
2 łyżki cukru
sól, czarny pieprz, tymianek
olej do smażenia
Cebule kroimy w piórka i wrzucamy na rozgrzany olej. Doprawiamy solą, pieprzem, tymiankiem, cukrem i octem balsamicznym. Dorzucamy mak i dusimy, aż płyny się zredukują, a farsz się zagęści. Jeśli nadal jest zbyt luźny, możemy dosypać nieco bułki tartej. Po przestygnięciu farsz gotowy jest do napełniania nim pierogów.
pierogi z żurawiną i serem camembert
Dziś kolejna pierogowa odsłona z serii dla Magazynu Spring Plate. Tym razem żurawina i ser pleśniowy. Ogromnie lubię to połączenie, a zamknięte w cieście również mnie nie zawiodło. Chociaż były to pierogi eksperymentalne, to pojawią się również na wigilijnym stole.
Rano wraz z Gregorem ubraliśmy choinkę. Małą i pachnącą. Lubię co roku mieć „choinkowy temat przewodni” i tym razem jest to klimat przaśny i ludowy. Czerwień i złoto, kokardki i ozdoby ze słomy, juta i drewniana skrzynia. O takiej choince marzyłam w te Święta i tak, jest idealna:) Teraz oglądam komedię romantyczną i piję bezalkoholowy grog, ale to tylko krótka chwila odpoczynku od pracowej i wigilijnej gorączki. Już za moment trzeba będzie znów być zwartym i gotowym. Ale nie dziś wieczór:)
Ciasto na pierogi (około 90 sztuk)
1 kg mąki pszennej
2 łyżki oleju roślinnego
łyżeczka soli
ciepła woda – około półtorej szklanki, ale raczej należy jej ilość dozować „na wyczucie”
Z mąki usypujemy kopczyk, dosypujemy sól. W kopcu robimy wgłębienie, w które wlewamy olej oraz stopniowo wodę. Zagniatamy elastyczne ciasto regulując ilość wody i mąki. Wyrabiamy około 10 minut, aż będzie zupełnie gładkie. Gotowe ciasto przechowujemy owinięte szczelnie ściereczką.
Ciasto cienko rozwałkowujemy na posypanej mąką stolnicy i za pomocą kieliszka wykrawamy z niego koła, w których będziemy zamykali farsz (po około łyżce), składając je na pół i zawijając dokładnie brzegi. Gotowe pierogi gotujemy w dużej ilości osolonego wrzątku. W zależności od rodzaju farszu przez 3-6 minut od momentu wypłynięcia na powierzchnię.
Świąteczne pierogi możemy podać z kwaśną śmietaną, podsmażoną na złoto cebulą, boczkiem lub skwarkami.
Farsz z sera camembert i żurawiny
150 g sera camembert
szklanka żurawiny
sok z połowy limonki
4 łyżki cukru
sól, czarny pieprz
Żurawinę wrzucamy do rondla o grubym dnie, zasypujemy cukrem i dodajemy sok z limonki. Podgrzewamy, aż cukier się rozpuści, a żurawina puści nieco soku. Zmniejszamy ogień i redukujemy płyn – żurawina musi być dosyć gęsta (w razie potrzeby możemy zagęścić ją niewielką ilością skrobi ziemniaczanej rozpuszczonej w wodzie – utworzy nam się coś na kształt kisielu). Ser kroimy na drobne kawałki. Do każdego kółka z ciasta wkładamy po kawałku sera i po łyżeczce żurawiny.
świąteczne babeczki z żurawiną
W tym roku wigilia u mnie (tzn. u mnie i Gregora). Już nie po raz pierwszy, więc stresu nie ma. Chrzest bojowy przeszłam 4 lata temu, kiedy pierwszy raz podejmowałam Rodzinę na tej wyjątkowej wieczerzy. W noc poprzedzającą spotkanie robiłam jeszcze ostatnie pranie, piekłam placek i kończyłam gotować barszcz, kiedy awaria instalacji elektrycznej wzięła mnie z zaskoczenia (wszystkie sprzęty naturalnie na prąd). Do rana zostałam bez prądu, z plackiem na wpół upieczonym i z rozmrożonymi uszkami… Ale zachowałam zimną krew – przy świeczkach dekorowałam mieszkanie i wreszcie się wyspałam. Takie przeciwności losu nie są w stanie wyprowadzić mnie z równowagi, ale liczę, że w tym roku nie zostanie mi zaserwowana powtórka z rozrywki.
Oprócz planów, jeszcze niczego nie przygotowałam. Nie miałam czasu. W sobotę udało mi się zdemontować moje mikro-studio mieszkaniowe po zakończonej dużej sesji z udziałem dżemów i nawet trochę posprzątać. Uwielbiam te sesje, ale trzeba przyznać, że w ich czasie wszystko wokół wygląda jak pobojowisko, a przez pokój trzeba przemieszczać się slalomem. W czwartek lepię z Babcią pierogi – już się umówiłyśmy, a reszta w swoim czasie. Tak sobie mówię.
Po „dżemowych zdjęciach” zostało mi nieco kruchych babeczek. Dorobiłam do nich najzwyklejszą budyniową masę z dodatkiem likieru jajecznego i żurawiny. Oprócz pomarańczy i mandarynki, to ona najbardziej kojarzy mi się ze Świętami. Głównie przez kolor. Czarny, czerwony i biały, to jedno z moich ulubionych połączeń. Nie tylko na zdjęciach, ale też w garderobie. Święta też często robię w tych barwach. Chociaż ubiegłoroczne niebiesko-fuksjowe też zawróciły mi mocno w głowie;)
świętoPatrykowa herbatka z prądem
Dzień św. Patryka, to i ‚napój bogów’ trzeba spożyć, ale to wieczorem:) Teraz na rozgrzewkę będzie lekko alkoholowa herbatka z jeżynami w brandy, których słoiczek dostałam swego czasu w prezencie od Brata i Bratowej Gregora.
A kubeczek, to mój ukochany ‚Lingener Teepott’, który przywiozłam sobie właśnie z niemieckiego miasteczka Lingen, nieopodal Kolonii już 11 lat temu… Jak ten czas leci…
Składniki:
– łyżka czarnej herbaty
– łyżka suszonych owoców
– łyżeczka soku z cytryny (lub grubaśny plaster cytryny)
– łyżeczka ‚czegoś mocniejszego’ (u mnie jeżyny w brandy)
– przyprawy: cukier (trzcinowy) lub miód, po odrobinie czarnego pieprzu i cynamonu (przyprawy do pierników)
P.S. I jeszcze WSZYSTKIEGO IMIENINOWEGO dla mojego Łoćca:)
P.P.S. Dzień św. Patryka, a nasz Paddy (Patrick) Kelly taką niespodziewankę zrychtował:) Jupi:)
świąteczny kajmak
Kajmak (tak jak i knysze), goszczą u nas i w Wielkanoc i w Boże Narodzenie. To po prostu nasze świąteczne jedzonko. Te pyszności zwykle przygotowuje mój Tata, a my z Bratem tylko asystujemy. Tak było i w tym roku:) Słodka krówkowa masa zawsze będzie kojarzyć mi się z wyjątkowymi, świątecznymi chwilami:)
Tak mi smutno, że już po Świętach…:( Było tak miło i rodzinnie, a tu znowu tyle czekania do następnych…;)
Składniki:
– 0,5 l mleka (2,5% tłuszczu)
– ok. 0,5 kg białego cukru
– odrobina esencji waniliowej (opcjonalnie)
– wafle
Mleko należy gotować na małym ogniu razem z cukrem, aż utworzą kleistą, półpłynną masę. Powstałą masą przekłada się warstwy andruta i zostawia do stężenia. Na koniec kajmak trzeba pokroić ostrym nożem w dowolnej wielkości romby.
świąteczne ciasteczka piernikowe
Tegoroczną pierwszą turę ciasteczek piekłam razem z kuzynką Marcelą. Potem zapakowałam i rozdałam podczas naszej wczorajszej przedwczesnej wigilii obchodzonej z przyjaciółmi i moim bratem;) Był też oczywiście barszcz z uszkami, ciasta, sałatki i różne rodzaje ryb przygotowane przez naszych gości. I choinkę już, też nieco przedwcześnie, ubraliśmy. Zaczęło być naprawdę świątecznie:)
Składniki (tym razem skorzystałyśmy z gotowej mieszanki piernikowej, ale zwykle wykorzystuję sprawdzony przepis z Wielkiego Żarcia):
– 2 szklanki mąki pszennej (część razowej)
– 1 łyżeczka proszku do pieczenia
– 1 łyżeczka przyprawy do pierników lub 4 goździki, sporo cynamonu, szczypta pieprzu, szczypta kardamonu
– ćwiartka margaryny
– 1 jajko
– pół szklanki cukru trzcinowego
– 15 dag miodu
– 3 łyżki kruszonych migdałów
– kandyzowana skórka z cytryny
Do ozdoby:
– wiórki kokosowe
– lukier (cukier puder, nieco gorącej wody, aromat rumowy)
Ze wszystkich składników zagniotłam ciasto, rozwałkowałam, wycięłam świąteczne kształty i piekłam ciasteczka w rozgrzanym do 180 st. piekarniku przez około 20 minut. Kiedy wystygły polałam je lukrem i posypałam dosyć niedbale wiórkami kokosowymi, żeby wyglądały, jakby napadał na nie śnieg;)
halloween;)
Chociaż nie podążam za modą, ani nie jestem wpatrzona w inne kultury, to jednak lubię różne święta i zwyczaje, nawet te, które przybyły do nas z innych krajów. Po prostu lubię i już:)
Corpus Christi i Olomouc:)
Dzisiejsze Święto spędziliśmy wycieczkowo:) Było naprawdę wspaniale, zwłaszcza, że w skład ekipy wyjazdowej weszli moi Rodzice, Antek, Gregor i ja:) A naszym celem, a zarazem miejscem uciech estetycznych i smakowych, był czeski Ołomuniec. Bardzo lubimy to pepiczkowe miasteczko – za niezwykły urok i, co równie istotne, dość krótki dystans dzielący je od Krakowa;) A tym razem podróż miała dodatkowo charakter ‚dniodzieckowy’:)
Strawą dla ciała był, jak nakazuje tradycja, smažený sýr z bramborovymi hranolkami i tatarką, popchnięty, przez nieprowadzących i pełnoletnich uczestników biesiady, płynną, złotą ambrozją pod postacią piwa Gambrinus;)
Jako pamiątki, przywiozłam sobie krem do rąk, balsam do ust, gumkę do włosów oraz różne przyprawy, czekolady i przekąski:) Było naprawdę bardzo miło:)
A poniżej krótka fotorelacja z najważniejszego punktu wyprawy: RESTAURACJI ‚U Červéneho Volka’😉 I wyraz moich pierwotnych rządz wyzwolonych przez widok i smak parującego jadła;) A jako podsumowanie – Gregor w swoim naturalnym środkowisku:D
Dzień Matki
WSZYSTKIM MATKOM, a szczególnie naszym dwóm Mamom, ŻYCZĘ WSZYSTKIEGO DNIOMATKOWEGO:)
A poniżej wspominki… Mój pierwszy, decoupage’owy przedmiot: drewniany lawendowy widelec kuchenny, który nieporadnie wykonałam rok temu i ofiarowałam Matuli z dniomatkowej okazji;)
Tym razem prezenty dla naszych kochanych Mam są kupne, ale też z serca:)
pierwsza rocznica ślubu:)
No tak, ro(c)k temu odbyła się ta ostra impreza zwana naszym weselem, poprzedzona przeżyciami duchowymi podczas ceremonii ślubnej:) Gregor spadł z klęcznika i zadławił się opłatkiem a ja nie zdążyłam nawet zwilżyć ust winem mszalnym, bo ksiądź tak szybko mi kielich wydarł;) Było świetnie:)
Zdjęcia – Klaudia Bednarz
„nożownik” i „jajowniki”
Ostatnie dwa dni upłynęły nam nader przyjemnie. W sobotę zjedliśmy barszcz biały w towarzystwie moich Rodziców, Brata i Babci oraz nawiedziliśmy Groby Pańskie w kilku kościołach w okolicach Rynku.
Wczoraj również spędziliśmy przemiły dzień. Tym razem w Wielkim Księstwie Oświęcimskim z Rodziną Gregora. Byli Rodzice, Babcia G. i Rodzeństwo. Brat i Bratowa Gregora (pozdrawiam:)) zaszczycili nas dodatkowo mnóstwem ciekawych rozmów podczas wspólnej podróży pociągiem. Spożyliśmy różne różniste pyszności świąteczne, być może przyrychtowane za pomocą noży z „nożownika”;)
To właśnie ów podstawek na noże w stylu włocławkowym, który wykonałam na zlecenie mojej Teściowej. Stanowi on komplet z parą „kieliszków” na jajka na miękko-prezentem bożonarodzeniowym dla Teściów:) Niezmiennie decoupage na drewnie.
A dziś wybieramy się ponownie do moich Rodziców. Będzie się tam odbywać impra z udziałem „mojej” całej Rodziny. Albo przynajmniej dużej części;)
świąteczne jedzonko i… pistol
Dziś miałam, jak na mnie, bardzo pracowity dzień. Ale był to słodki wysiłek, bo pomagałam Rodzicom przygotowywać świąteczne potrawy:) Czy już wspominałam, że kocham Wielkanoc?:)
Fotorelacja przedstawiająca świąteczne potrawy będzie jutro, jak uwiecznimy przystrojony przez Mamę stół pełen przysmaków:)
Ja, ramię w ramię z Tatą, przyczyniłam się do powstania kajmaku i postnych knyszy z kruchego ciasta, wypełnionych nadzieniem pieczarkowo-cebulowym, posypanych czarnuszką i kminkiem (dowód poniżej;)). Upiekłam też swój pierwszy (cebulowy) chleb:)
Barwiłam też jajka obierkami cebulowymi i nawet zrobiłam jedną „pisankę-wydrapywankę”, jak za dawnych, dziecięcych lat:) Niestety, zatrzymałam się z umiejętnościami wydrapywania w tych dziecięcych latach właśnie, dlatego nie będę się tu chwalić tym, com wymodziła;) Dawniej, jeszcze przed koloryzowaniem jaj, robiliśmy na nich wzorki woskiem, Tata nawet spreparował do tego specjalny przyrząd:) Jednak tego roku poprzestaliśmy na drapaniu:)
A bonusowo, moje nowe kolce, sfotografowane w mHocznym nieco klimacie;)
wesołych Świąt :)
WESOŁYCH ŚWIĄT 🙂
A na dokładkę szybki rzut oka na moją „łowicką kolekcję”, która właśnie się suszy, żeby wyschnąć na Święta:)
Jeszcze do Świąt muszę zdążyć ze zdecoupage’owaniem „nożownika”, czyli takiego stojaka na noże dla mojej Teściowej!
A wczoraj byłam u Babci. Nauczyła mnie haftu „krzyżykowego” i „za igłą”:) Teraz zostaje mi poćwiczyć i wyszywane ludowe kwiaty nie będą miały przede mną żadnych tajemnic;) Chciałabym umieć sobie przyozdobić haftem ubrania…
dzień Świętego Patryka
I imieniny mojego Taty – WSZYSTKIEGO IMIENINOWEGO🙂
Zawsze świętuję ten wspaniały dzień (z wiadomych względów…;)), w tym roku nie było inaczej! Razem z Gregorem, Dumnymi i Bladym oraz koleżanką Basią zakotwiczyliśmy w jednym (a nawet w dwóch;)) z krakowskich piwnych lokali i wychyliliśmy w przemiłej atmosferze nieco złotego (a kto wolał, to ciemnego) „napoju bogów”:)