Posts tagged “pizza

podpłomyk ryżowy z kindziukiem, mozzarellą i białym serem

pizza-ryzowa

Kocham jesień. Nawet nie za kolory, tylko za ten zapach mokrej ziemi i za długie cienie. Rzadko jawnie narzekam na deszcz i wicher, chociaż z natury jestem zimnokrwista i przenikliwy ziąb często mi doskwiera do żywego. Ale to ta pora, kiedy wyowijam się w dziesięć warstw swetrów i pobiegnę do baru na grzane piwo. To ta pora, kiedy będę jeść dużo ramenów ( 😛 ) i sushi w tempurze ( 😛 ). Rano popijam kawę zbożową ze świeżo zakupionym likierem toffi  i ciągle jeszcze mam nadzieję na jakieś rozgrzewające bbq w terenie.

Wszystko pięknie i urokliwie, ale czasem jest tak jak dziś. Spojrzałam za okno i doznałam równie niezidentyfikowanej co głębokiej i dojmującej niechęci do wychodzenia na zewnątrz. A jeść coś trzeba. Nie ma rady. W takie dni zagłębiam się w czeluść mojej kuchennej szafki i kombinuję. I pewnie nie jestem w tej praktyce osamotniona;) Dziś przy okazji tego szperania, nie dość, że znalazłam składniki na świetny obiad, to jeszcze wreszcie wypowiedziałam wojnę molom i zrobiłam porządek we wszystkich moich mąkach, przyprawach i innych szmerach-bajerach. Nikt mi nie chce uwierzyć, więc chyba będę musiała jako dowód wysyłać fotki, ale przesypałam co się dało do słoików i pojemników, a co lepsze – opisałam 😀 Nikt nie daje wiary, jak mi Bóg miły! A mnie duma rozpiera, bo to ważny krok w mojej przygodzie kulinarnej.

Tak więc przyszedł ten dzień niechęci, a ja na obiad przygotowałam podpłomyk z mąki ryżowej i wszystkiego, co następuje:

podpłomyk ryżowy z kindziukiem i mozzarellą

ciasto:

3/4 szklanki mąki ryżowej
1/4 mąki pszennej
4 łyżki oliwy
1/2 szklanki ciepłej wody (lub tyle, ile „zabierze” mąka)
sól

dodatki:

4 łyżki sosu pomidorowego
1 łyżka słodkiego sosu chili
1/2 cebuli
3 suszone pomidory
2 ząbki czosnku
5 plasterków kindziuka
4 łyżki tartej mozzarelli
50 g białego sera
parę gałązek świeżego oregano

W misce połączyłam mąki, sól i oliwę. Dolewałam stopniowo wodę i cały czas mieszałam łyżką. Kiedy składniki zaczęły się łączyć, wyrabiałam ciasto ręka, aż stało się elastyczne. Odstawiłam pod przykryciem na 30 minut.

W tym czasie przygotowałam dodatki. Pokroiłam cebulę w półplasterki, czosnek w plasterki, a pomidory w paski. Rozkruszyłam biały ser.

Ciasto cienko rozwałkowałam i przełożyłam na blachę wyłożoną papierem pergaminowym. Na cieście rozprowadziłam sos pomidorowy i sos chili. Posypałam białym serem i połową mozzarelli. Następnie rozłożyłam równomiernie cebulę, czosnek, suszone pomidory oraz kindziuk i dodałam resztę mozzarelli.

Piekłam niecałe 20 minut w piekarniku rozgrzanym do 200 st. Trzeba sprawdzać, czy ciasto się nie robi zbyt twarde. Na koniec posypałam świeżymi listkami oregano.

Reklama

orkiszowa pizza z kurkami

kury2

Pierwsze tegoroczne kurki zakupione tradycyjnie na moim ukochanym stoisku na Kleparzu wykorzystałam do zrobienia wyjątkowo dobrej i zdaje się, że nawet zdrowej pizzy na orkiszowym spodzie pokrytym lekkim sosem na bazie jogurtu. Przepis przygotowałam specjalnie dla portalu He!!o Zdrowie, tam też zapraszam po szczegóły, więc wspięłam się na wyżyny swojej wyobraźni i tak kombinowałam, żeby użyć do tego dania kojarzącego się mimo wszystko z fast foodem, najzdrowszych składników. W końcu nazwa portalu zobowiązuje;)

No i cóż, po raz dwunasty trwam dumnie w moim miesiącu abstynencji. Jako człowiek niestroniący od biesiady, dosyć ciężko zniosłam pierwszy tydzień, ale zawsze sobie powtarzam, że początki są najtrudniejsze. Nie szkodzi, że w drugim i trzecim tygodniu również dorabiam ideologię dla wytłumaczenia sobie dlaczego to taka orka na ugorze. Bo, że ostatni tydzień zakrawa na tzw. masakrę, to się chyba rozumie samo przez się;)

I jeszcze wyznanie prosto z serca. Coraz większa chrapka bierze mnie na dynię. Więc walczę z sobą, bo to dla mnie od lat niezmiennie symbol jesieni i boję się utracić tego melancholijnego wyobrażenia, bo jak powszechnie wiadomo, jestem dość sentymentalną bestią (chociaż ostatnio jakby trochę mi zelżyło na tym polu). Pewnie się złamię, o ta kusicielka ma nade mną tajemną moc, a żeby zwalczyć pokusę trzeba jej po prostu ulec. A w dodatku ileż to już razy na własny użytek wypisywałam tu, na łamach mojego bloga kalumnie jakoby sierpień był wczesną jesienią? Czuję się więc zupełnie rozgrzeszona i z czystym sumieniem mam zamiar pomaszerować po dynię:)

A dziś jeszcze kurki, kumpiak i pizza:)

kury1 kury3


pizza ziemniaczana

pizza z ziemniakami2

Przepis na to cudeńko znalazłam w biedronkowym miesięcznku „Moje Smaki Życia”, który regularnie podrzuca mi moje drogie Matczysko. Kiedy tylko ujrzałam zdjęcie przypieczonych, cienkich jak opłatek plasterków ziemniaków, posypanych serem i zatopionych w puszystym cieście drożdżowym, wiedziałam, że nie może to być złe! Przepis wprowadziłam w życie bezzwłocznie, a odkąd było mi dane wbić siekacze w pierwszy, chrupiący kęs, pizza ziemniaczana na stałe weszła do mojego imprezowego repertuaru. Za każdym razem eksperymentuję z serami sprawdzając, który najdoskonalej łączy się ze złotymi ziemniaczkami. Walka jeszcze trwa, ale na prowadzenie wysuwa się intensywny parmezan, który po tym, jak się rozpuści, zmienia swój stan skupienia przeistaczając się w strzlającą pod zębami, przepyszną skórkę.

pizza ziemniaczana

Przepis na ciasto drożdżowe, jak zawsze ten sam, od Siorek:
30 dkg mąki pszennej (ja często daję pół na pół z pełnoziarnistą lub żytnią)
1 łyżeczka cukru
1/2 łyżeczki soli
2 dkg drożdży
2 łyżki oliwy z oliwek
woda gazowana (lub piwo:))

dodatki:

parę młodych ziemniaków
utarty żółty ser
rozmaryn
oliwa z oliwek
sól i świeżo mielony czarny pieprz

Drożdże połączyłam z cukrem, solą i niewielką ilością wody. Dodałam mąkę, oliwę i kolejną porcję wody – taką by udało mi się wyrobić miękkie, sprężyste ciasto. I je wyrobiłam;)

Rozwałkowałam cienko, podsypując mąką, w kształt owalu, rozłozyłam na blasze i posmarowałam wierzch niewielką ilością oliwy. Ziemniaki (w skórce) pokroiłam na bardzo cieniutkie plasterki za pomocą mandoliny. Rozłożyłam równomiernie na pizzowym blacie (ale nie grubą warstwą), skropiłam oliwą, posypałam rozmarynem, solą i czarnym pieprzem oraz utartym serem.

Wstawiłam do piekarnika rozgrzanego do 180°C i piekłam ok. 20 minut, do momentu, kiedy ziemniaki nabrały złotego koloru (i przestały być surowe;)).

pizza ziemniaczana


pizza z wędzonym łososiem i jajkiem sadzonym

Kiedyś, wieki temu, już o tym wspominałam, ale przy tej okazji muszę powtórzyć, bo obawiam się odsądzenia od czci i wiary, a powtórzyć muszę to, że nasz rodzinny przepis na pizzowe ciasto pochodzi od Siorek, czyli młodszych Sióstr bliźniaczek mego Oćca:) Podczas swoich pierwszych prób z ciastem drożdżowym trzymałam spisany skrzętnie przepis drżącą ręką, a drugą, również drżącą, z aptekarską dokładnością odmierzałam składniki. Dziś natomiast traktuję recepturę raczej jako pewien schemat i z ciastem postępuję na tak zwane „oko”, a co gorsza, zupełnie nieortodoksyjnie, nie czekam ani minuty, żeby wyrosło – ale mimo to zawsze wychodzi pyszne.

pizza z wędzonym łososiem i jajkiem sadzonym

ciasto Siorek

30 dkg mąki pszennej (ja często daję pół na pół z pełnoziarnistą lub żytnią)
1 łyżeczka cukru
1/2 łyżeczki soli
2 dkg drożdży
2 łyżki oliwy
woda gazowana (lub piwo:))

dodatki

ostry sos pomidorowy
100 g wędzonego łososia w plastrach
1 jajko
ok. 80 g dobrze topiącego się sera na pizzę
1/2 cebuli pokrojonej w krążki
parę gałązek tymianku

Drożdże połączyłam z cukrem, solą i niewielką ilością wody. Dodałam mąkę, oliwę i kolejną porcję wody – taką by udało mi się wyrobić miękkie, sprężyste ciasto. I je wyrobiłam;)

Rozwałkowałam cienko, podsypując mąką, w kształt koła. Mój blat posmarowałam sosem pomidorowym, posypałam tymiankiem i startym serem żółtym. Położyłam krążki cebuli i połowę wędzonego łososia.

Wstawiłam do piekarnika rozgrzanego do 180°C i piekłam ok. 15 minut (to zależy od grubości ciasta i ilości dodatków), przy czym na 5 minut przed końcem pieczenia wiłam na środek pizzy jajko.

Na upieczoną pizzę położyłam resztę wędzonego łososia i gałązki tymianku.


pizza i brokuły, ale nie razem ;)

Kolejna dawka smakołyków:) Publikuję na prośbę moich wiernych czytelników;)

W pierwszej kolejności wystąpi zupa-krem (znowuuu;). Mam jakąś manię;)) z brokułów (Brassica cretica subsp. botrytis (L.) O. Schwartz). Znów bardzo delikatna i bardzo pyszna. Przyrychtowałam ją z okazji zeszłotygodniowych odwiedzin Dumnych i Bladych. Jedna Dumna i Blada nie toleruje selera, kiwi, ryb (i wielu innych – za to czekoladę toleruje w dużych ilościach;)), a drugą kole w ząbki mięsko, cebula, jajko, majonez i masło. W desperacji wykoncypowałam więc, że może chociaż krem brokułowy nikomu nie wyjdzie na niekorzyść. I szczęśliwie, nie pomyliłam się:)

zupa brokułowa

Przepis, jak wszystkie moje „wyroby”, jest prosty jak drut:)

Składniki:

brokuł                                                                                                                                                                                                                                                      por                                                                                                                                                                                                                                                                 ziemniak                                                                                                                                                                                                                                                                                       dużo czosnku, standardowo                                                                                                                                                                                                                 250 ml mleka lub serek topiony, bulion z kostki, przyprawy, groszek ptysiowy lub grzanki

Umyte i pokrojone warzywa ugotowałam do miękkości w niewielkiej ilości bulionu. Dodałam mleko i przyprawy oraz czosnek. Zblendowałam (yeah!) i wydałam 4 porcje z grzankami. Tym razem bez garnirunku, bo głodomory tłukły łyżkami w stół na znak zniecierpliwienia:)

Druga propozycja to pizza, a raczej na nią ciasto, bo dodatki jakie kto lubi. U mnie nieodzowne jest coś mięsnego lub wędlinowego. A najchętniej jedno z drugim:D

Przepis na to boskie ciasto był dotąd pilnie strzeżony, ale postanowiłam przerwać zmowę milczenia;) Pochodzi on od Siorek (czyli sióstr bliźniaczek mojego Taty), a idzie tak:

Składniki:

30 dkg mąki (ja daję zwykle tortową)    

1 łyżeczka cukru

2 dkg drożdży (liofilizowanych)  

1 łyżeczka soli

2 łyżki oliwy

woda (gazowana)

Drożdże trzeba wymieszać z cukrem i odrobiną wody, a następnie połączyć z resztą składników. Wodę należy tak dozować, żeby masa nie była ani zbyt rzadka ani zbyt gęsta. Nie należy ciasta wyrabiać zbyt długo. Można je od razu piec (bez czekania aż „wyrośnie”) z ulubionymi składnikami w temperaturze 180 st. C około 15-20 minut. A oto i moje dzieło, krzywo pokrojone, ale walory smakowe jak najbardziej:)

pizza z boczkiem, kiełbasą i cebulą

ta sama pizza w bardziej artystycznym ujęciu;)