prażone
Prażone, to pyszne, jednogarnkowe danie rodem ze Śląska. Pierwszy raz posmakowałam go za sprawą Gregora, jeszcze za czasów studenckich, mimo iż Gregor pochodzi z Wielkiego Księstwa Oświęcimskiego, czyli ostatniego bastionu Małopolski. Jednak nie da się nie odczuć śląskich wpływów zarówno w kuchni jak i języku oświęcimian.
Prażone to również idealny jesienny obiad – pożywny, gęsty, rozgrzewający, chociaż do szybkich nie należy. Połączenie zupełnie prostych składników, które przez godziny prażenia przechodzą sobą nawzajem jest zaskakująco smaczne i jakieś takie sentymentalne, znane, jakby wpojone. Poza tym nic nie równa się marchewce smakującej kiełbasą:D
Pochyliłam się niedawno nad tematem chcąc zgłębić wiedzę o prażonym. Szukałam informacji na temat tej potrawy w książkach kucharskich i w internecie i, jak można się było spodziewać, występuje ona w wielu odmianach, w zależności od rejonu, żeby nie powiedzieć, że upodobań i inwencji poszczególnych kucharzy. Ja, naturalnie, za jedyną słuszną wersję uznaję tę, którą jadłam i sama (a raczej w asyście Gregora) przygotowuję w domu:)
Idealnie byłoby gotować prażone w żeliwnym naczyniu nad żarem ogniska pozwalając daniu nabrać dymnego posmaku, jednak i w domu, na oklepanej płycie grzewczej wychodzi cymes;)
Prażone
(ilość składników można modyfikować w zależności od tego przez ile dni chcemy potem raczyć się prażonym;) Proporcje też zależne są od indywidualnych upodobań)
1 kg ziemniaków (najlepiej nierozsypujących się po ugotowaniu, np. Lord, Denar, Korona)
4-5 marchewek
0,5 kg dobrej kiełbasy
3 żółte cebule
20 dkg wędzonego boczku
pęczek natki pietruszki
liść kapusty
łyżeczka oleju rzepakowego
sól & pieprz
Ziemniaki, marchewkę i cebulę obieram. Ziemniaki i marchew kroję w krążki, cebulę drobno siekam. Kiełbasę i boczek kroję w plasterki.
Na dno dużego garnka wlewam odrobinę oleju rzepakowego i wykładam szczelnie plastrami boczku. Potem, zachowuję sekwencję warstw: ziemniaki, pieprz & sól, natka pietruszki, marchew, cebula, kiełbasa, jednak górną warstwę powinny stanowić ziemniaki.
Wierzch przykrywam liściem kapusty, garnek uszczelniam papierem pergaminowym lub folią aluminiową i przykrywam pokrywką.
Gar powoli podgrzewam przez około 2,5 godziny. Im dłużej i wolniej, tym lepiej. Ważne jest jedynie niedopuszczenie do przypalenia się spodniej warstwy. Potrawa i tak ma lekko dymny, ogniskowy aromat.