cukiniowe spaghetti à la aglio olio e peperoncino
Dziś przedstawiam prawdziwe niebo w gębie, a na dobitkę stosunkowo niskokaloryczne i zdrowe! „Makaron” z cukinii, to ostatnimi witariańskimi czasy mój chleb powszedni. Daje dość sporo możliwości, a przygotowuje się w błysku ciupagi. Możemy uderzyć tradycyjnie, we włoską albo azjatycką nutę, możemy dodać taki makaron do zupy, może to też być baza sałatki. Z każdym sosem wejdzie dobrze, trzeba pamiętać tylko, że brak glutenu sprawia, że sosy niechętnie przylegają do cukinii, dlatego im gęstsze, tym lepsze.
Mój sos do gęstych nie należał 😉 Ale cukinia przeszła idealnie smakiem czosnku i efekt był jeszcze pyszniejszy niż zakładałam!
Mój zdrowotny makaron przygotowałam dla marki TaoTao, więc zapraszam po przepis na ich fanpejdż 🙂
witariańskie spaghetti bolognese
Dziś na blogu przedstawiam Wu. Znaczy, już o nim pisałam wiele razy, ale teraz prezentuję również jego facjatę 😀 Wu urodził się na Tajwanie, ale prawie całe życie spędził na południu Brazylii. Wu mnie odwiedza, gotuje ze mną, pozuje do zdjęć i zmusza mnie (chociaż on uważa, że tylko zachęca… tia…) do różnych diet. Obecnie nadal ciągniemy na witariańskiej, chociaż mnie dościgła świnka (sic!) i wszystko, co do gryzienia było dla mnie wyzwaniem nie do pokonania. Przez dwa dni jadłam więc jajka na miękko, ale potem myśl witariańska wzięła górę i przerzuciłam się na swego rodzaju smoothie z kefiru, banana i rycersko zdobytych przez Gregora truskawek. Dziś byłam w stanie otworzyć na tyle moją opuchniętą japę, że przełknęłam łyżkę masła orzechowego 😀 Cieszmy się z małych rzeczy! 😛
Teraz, zdjęta słabością, snuję rozważania, jak to cudownie będzie znów mieć normalny owal twarzy, jak miło będzie rozpoznać swoje odbicie w lustrze, już nie mówiąc o położeniu makijażu i wyglądaniu podobnie do ludzi! Ale hola, hola! Na to se jeszcze poczekam 😉
Jutro skoro świt, przyjdzie mi się i tak pokazać światu (ale dołożę wszelkich starań, by jak największa powierzchnia mojego szkaradnego oblicza pozostała w ukryciu), gdyż prawdopodobnie dobijemy targu i razem z Wu nabędziemy drogą kupna van, którym najpierw gdzieś się przejedziemy, a jeśli wszystko pójdzie dobrze, z czasem przepoczwarzy się w food van! Yaaaaay! 😀 No ale na razie wracam na ziemię i pragnę podzielić się przepisem, który wydarłam z czeluści internetów, ale znów nie pamiętam skąd dokładnie. Tak, czy siak, sądzę, że spaghetti z cukinii jest dobrze znane wszystkim fanom diety raw. Ja sama, jeszcze na niej nie będąc, robiłam nieraz różne wariacje, bo to jest po prostu dobre i strasznie ładne. Tym razem uderzyłam prosto w klasykę!
witariańskie spaghetti bolognese
2 cukinie
80 g orzechów nerkowca namoczonych przez noc
20 pomidorków koktajlowych
1 łyżeczka miodu
1 łyżeczka sosu worcester
1/2 pęczka bazylii
2 łyżki oliwy z oliwek
2 łyżki płatków drożdżowych
sól i czarny pieprz
kilka gałązek oregano
Cukinię przerobiłam na spaghetti używając ząbkowanej obieraczki. Można też użyć spiralizatora/temperówki do warzyw, lub zwykłej obieraczki, za pomocą której uzyskamy kształt tagliatelle.
Odcedzone nerkowce wrzuciłam do kielicha blendera, dodałam bazylię, pomidorki, oliwę, miód, sos worcester oraz przyprawy. Zblendowałam na gładki krem.
Zalałam sosem cukinię i dokładnie wymieszałam. Spaghetti podałam posypane płatkami drożdżowymi oraz gałązkami oregano i skropione lekko oliwą.
orientalne spaghetti z dyni dla HelloZdrowie
Odkąd nabyłam ząbkowaną obieraczkę do warzyw, szaleję z jarzynowymi makaronami! Najczęściej w wersji klasycznej, z cukinii. Ale skoro teraz sezon, to i dynia okazała się świetna do tego celu. Taki warzywny makaron lubię w zupie, a najbardziej w stir-fry. Króciutko smażone, cienkie słupki warzywne, jędrne i pełne smaku powodują, że mimo iż kocham pszenny makaron nad życie, to w smażonych potrawach ten przyprawia mnie o szał kubków smakowych. Zwłaszcza, jak się porządnie przyprawi!
Taki makaron, bardzo pikantny i z orientalnym akcentem przygotowałam wczoraj dla HelloZdrowie! Zatem zapraszam tu po przepis 🙂
zupa z cukinii i kukurydzy
Nareszcie wieczór po aktywnym dniu. Marzę teraz o chłodnym piwie z cytryną, ale sierpień nie pozwala;) Zadowalam się więc wodą z cytryną i bąbelkami i talerzem pysznej zupy.
Mówcie co chcecie, ale ja utrzymuję, że u mnie jest już jesień. Świadczą o tym długie cienie i miliony latających żółtych liści. Dziś, żeby dobić się sentymentalnie, przez cztery godziny katowałam się kasetami wideo z mojej młodości i czasów, kiedy mój Brat był maleńkim dzieckiem. To mój doroczny rytuał i potrzeba mi sprzyjającej aury. Mało co wyciska mi z oczu tyle łez, co te migające obrazki zawierające moją przeszłość. Nie chce się wierzyć, że od wtedy minęło już szesnaście lat. Tyle przecież się zmieniło, a mnie tak trudno to zauważyć. Z każdym rokiem dziwię się coraz bardziej i coraz głębiej zapisują się w mojej pamięci wspomnienia. Część pewnie pamiętam sama, ale nie odróżniam już tych odzyskanych dzięki starym nagraniom. Kocham ten stan!
zupa z cukinii i kukurydzy
duża cukinia
duża kukurydza
2 duże cebule
4 (lub więcej;)) ząbki czosnku
ok. 600 ml bulionu warzywnego
2 łyżki oliwy (u mnie truflowa)
2 łyżki gęstego jogurtu naturalnego
sól, czerwony pieprz, suszona natka pietruszki, ocet balsamiczny
Cebulę pokroiłam drobno i poddusiłam na rozgrzanej oliwie.
Podgotowałam krótko kukurydzę i odcięłam jej ziarna. Cukinię pokroiłam w małe kawałki. Dorzuciłam do cebuli, podsmażyłam i zalałam bulionem warzywnym. Dodałam przeciśnięty przez praskę czosnek i przyprawy. Gotowałam do miękkości. Zlendowałam na gładki krem.
Podałam z gęstym jogurtem naturalnym, paroma kroplami oliwy truflowej, octu balsamicznego, rozgniecionym czerwonym pieprzem i suszoną natką pietruszki.
pieczona cukinia z czosnkiem
Nic specjalnego, a jakie dobre! Nie po raz pierwszy przekonałam się, że czosnek wyciska z cukinii to, co najlepsze. To idealna para, chociaż z drugiej strony trudno, żeby cokolwiek (no może prawie) nie współgrało z czosnkiem.
Przygotowanie takiej pieczonej cukinii widziałam niedawno w programie Włoskie przepisy z River Cafe, a ponieważ ostatnio przeżyłam cukiniowy najazd, którego skutki można tu łatwo zaobserwować, przygotowałam to warzywo również w takiej formie.
Zapowiadam jeszcze tylko kremową zupę z cukinią, która zakończy mój prawdziwy maraton cukiniowy. Kto by pomyślał, że stanie mi się tak bliska! Po całych latach nieskrywanej niechęci! A teraz nie znudziła mi się nawet pomimo tego, że, co prawda pod każdą możliwą postacią, monotonnie przez tydzień stanowiła podstawę naszych posiłków.
pieczona cukinia z czosnkiem
1 cukinia
2 łyżki oliwy z oliwek
3 (lub więcej;)) ząbki czosnku
natka pietruszki
sól morska, czerwony pieprz
Pokroiłam cukinię na grube plastry.
Czosnek rozgniotłam w moździerzu z dodatkiem gruboziarnistej soli morskiej i oliwy na pastę.
Posmarowałam cukinię pastą czosnkową, posypałam grubo zmielonym czerwonym pieprzem i kawałkami natki pietruszki. Zapiekałam ją w piekarniku pod grillem aż zmiękła i zezłociła się na brzegach (u mnie zajęło to ok. 20 minut).
A pod spodem wakacyjne dary od Rodzicieli, prosto z Sardynii 🙂 Napawają mnie ogromną radością!
cukinia panierowana
Maraton cukiniowy nadal trawa i jeszcze trochę potrwa, bo jak się już uwezmę, to musi być do wiwatu:)
Na panierowane plasterki cukinii natknęłam się niedawno gdzieś w internecie, ale niestety nie mogę sobie przypomnieć u kogo je podpatrzyłam. Przepis zdecydowanie nie należy do skomplikowanych, a smak jest zaskakująco dobry! Wręcz, nie wiedzieć jak i skąd, pojawia się tam nuta panierowanych pieczarek.
Sposób przyrządzenia trudno nazwać nawet przepisem. Pokrojoną w plastry cukinię oprószyłam mąką, zamoczyłam w rozmąconym jajku, a następnie opanierowałam w bułce tartej z dodatkiem soli, pieprzu, ostrej papryki i parmezanu. Smażyłam na rozgrzanym oleju rzepakowym na złoty kolor. Podałam z sosem curry.
placuszki cukiniowe
Strasznie ckliwe, ale muszę to napisać. Jeśli chodzi o jesień, to nie mam skrupułów i ani popadanie w tony skrajnie sentymentalne, ani kolorystyczny kicz nie są mi straszne. Co więcej, są wręcz bliskie mojemu sjercu.
Wczoraj rano, w drodze do pracy, kiedy szłam na przystanek dzwoniąc i grzechocząc instrumentami perkusyjnymi niesionymi w torbie dla moich dzieciaków, poczułam jesień! Tak bardzo wyczekiwaną, a jednak z pewnym zaskoczeniem, ale i tym charakterystycznym ukłuciem w trzewiach spostrzegłam lecące na mnie żółte liście i blade promienie słońca. Nikt mi już nie wmówi, że 1 sierpnia, to jeszcze nie jesień! Kalendarzowo nie, ale emocjonalnie – tak. Ale nie wykluczam, że to mogą być omamy związane z moją sierpniową abstynencją;) Dziś drugi dzień, a gdzie tam do końca!;)
Internet roi się od przepisów na placuszki z cukinii, każdy zresztą ma pewnie swój ulubiony. Ja sama wypróbowałam wielu ich odmian, a ten poniższy, to mój ulubiony:)
placuszki cukiniowe
2 cukinie
1 biała cebula
4 (lub więcej;)) ząbki czosnku
2 jajka
4 łyżki otrąb lub zarodków pszennych
mąka pszenna (ilość taka, by uzyskane ‚ciasto’ nie było zbyt rzadkie)
pół pęczka posiekanej natki pietruszki
olej rzepakowy do smażenia
pół łyżeczki proszku do pieczenia
sól & czarny pieprz
Cukinię starłam na tarce o grubych oczkach, odstawiłam na 15 minut i odcisnęłam z nadmiaru płynu.
Cebulę i czosnek starłam na drobnych oczkach, połączyłam z cukinią, poszatkowaną natką pietruszki i otrębami.
Oddzieliłam żółtka od białek. Żółtka wymieszałam z masą cukiniową, białka ubiłam na sztywną pianę i również delikatnie wmieszałam do masy. Dodałam proszku do pieczenia i mąki, by uzyskać dość gęste (ale nie za gęste;)) ‚ciasto’. Przyprawiłam.
Masę kładłam porcjami na rozgrzaną teflonową patelnię z niewielką ilością oleju rzepakowego i smażyłam po parę minut z obu stron, aż się zezłociły.
Ja lubię je z mocno cebulowym gulaszem lub sosem jogurtowo-czosnkowym z natką pietruszki i sałatką ogórkowo-miodową:)
krem cukiniowo-cebulowy z miętą i serem bałkańskim
Zainspirowana pozycją z menu jednego z nowosądeckich lokali, w którym gościliśmy w zeszły weekend, przypomniałam sobie o zupie z cukinii. Oczywiście w postaci kremu, bo inaczej sobie przecież nie wyobrażam, ani nawet nie mam takiego zamiaru, a poza tym, nie wiem czy potrafię i nie będę się nad tym ani zastanawiać ani dłużej rozwodzić;) Porzuciwszy tę kwestię przejdę do szczegółów. Szczegółem, ale niemałej wagi jest dodatek świeżej, orzeźwiającej mięty i sera typu bałkańskiego, którego konsystencja i słoność wspaniale komponuje się z mało wyrazistym w istocie smakiem cukinii.
P.S. Cudna pogoda w Krakowie trwa! Gęste chmury, chłodne powietrze, pokrapujący deszcz… Takie lato luuubięęę!:) Może to i zakrawa o bluźnierstwo, ale co zrobić?!;)
Składniki (2-3 porcje):
– średnia cukinia
– 2 żółte cebule
– 3 (lub więcej;)) ząbki czosnku
– pół pęczka mięty
– 2 łyżki gęstej śmietany
– pół litra bulionu warzywnego
– łyżeczka oleju (rzepakowego)
– 100 g słonego sera (typu) bałkańskiego
– przyprawy: sól, czerwony pieprz, suszona pietruszka i czosnek niedźwiedzi
Cebulę i cukinię pokroiłam w drobną kostkę i poddusiłam na niewielkiej ilości oleju.
Warzywa zalałam bulionem i gotowałam do miękkości. Dodałam pokrojony na kawałki czosnek, poszatkowaną miętę i przyprawy.
Zupę zblendowałam, zaprawiłam śmietaną.
Podałam z pokrojonym w kostkę serem bałkańskim.
placek z cukinią i porem
Zalety gotowego ciasta francuskiego są nieocenione, wiadomo. Zawsze jak czas mnie nagli, a mam je akurat pod ręką, to staje się jasne, że obiad i tak będzie wyborny:) Nie zaprzeczam, że jednym z moich ulubionych dodatków do ciasta francuskiego jest wypieczony boczek, no ale ta jarska wersja jest piątkowa, więc o boczku mogę jedynie pomarzyć;) Jednak, żeby oddać sprawiedliwość, muszę przyznać, że duszony por, cukinia i cebula stanowią godne zastępstwo.
Mój tartowy placek ma wygląd, nie bójmy się tego powiedzieć, nieco rustykalny, ale takie niedbałe kompozycje mają w sobie przecież ten urok prostoty;) A śliczne naczynie do zapiekania, to dalsza część podarunku od Gregora.
Składniki:
– 1 por
– 1 cukinia
– 2 duże białe cebule
– 1 opakowanie gotowego ciasta francuskiego
– ok. 100 ml gęstej kwaśnej śmietany
– ok. 50 g tartego sera ementalera
– 1 jajko
– 1 łyżka oleju z pestek winogron (rozmarynowo-jałowcowego)
– przyprawy: sól, kolorowy pieprz, rozmaryn
Por, cebulę i cukinię pokroiłam na kawałki i udusiłam na niewielkiej ilości aromatyzowanego oleju z pestek winogron. Doprawiłam.
Naczynie żaroodporne wyłożyłam 2/3 ciasta francuskiego a następnie przestudzony farsz warzywny ułożyłam na cieście francuskim. Całość zalałam mieszanką jajka, śmietany i tartego sera. Resztę ciasta pokroiłam na długie paski i przykryłam nimi ‚zapiekankę’ w formie kratki.
Placek piekłam w piekarniku rozgrzanym do 200 st. C przez ok. 25-30 minut.
roladki cukiniowo-łososiowe
‚Roladki’, to może brzmi zbyt dumnie, raczej koreczki. Myślę, że nadadzą się na letnią imprę lub grillowanie. A od biedy i na piknik na łonie natury;) Przyznaję bez bicia, są nieco pracochłonne, ale znam rzeczy bardziej wykańczające, więc nie zaszkodzi zaryzykować, zwłaszcza przez wzgląd na smak, który wszystko wynagradza.
A smakują bardzo świeżo. Twarożek orzeźwia cytrynową nutą i ziołami, grillowana cukinia nadaje słodyczy, a łosoś podkręca całą mieszankę:)
Składniki:
– 100 g płatów wędzonego łososia
– pół małej cukinii
– 100 g serka twarogowego
– kawałek żółtej papryki
– łyżka soku z cytryny
– łyżeczka oliwy
– zioła: koperek, szczypiorek, czosnek niedźwiedzi
– przyprawy: sól, kolorowy pieprz
– wykałaczki
Cukinię pokroiłam wzdłuż na cienkie plastry, oprószyłam przyprawami i ugrillowałam je z obu stron na odrobinie oliwy na patelni grillowej.
Serek twarogowy wymieszałam z przyprawami, ziołami i sokiem z cytryny.
Kiedy cukinia wystygła, na każdym plastrze kładłam po kawałku łososia i pokrywałam serkiem. Każdy plaster dosyć ciasno zwinęłam i dla zabezpieczenia przed rozwałką spięłam wykałaczką. Do każdej roladki dodałam po kawałku żółtej papryki.
cukinia faszerowana brązowym ryżem i mielonym mięsem
Dziś są pierwsze urodziny mojego bloga:) Jak to zleciało! A był taki malutki;) Hehe, dosyć tego rozczulania się, po prostu: WSZYSTKIEGO URODZINOWEGO, Blogu:)
Z okazji rocznicy będzie faszerowana cukinia, a w tle jeszcze walentynkowy kwiat od Gregora:)
Składniki (dla 2 osób):
– jedna cukinia
– 100 g brązowego ryżu
– 100 g mielonego mięsa (u mnie wołowe)
– 1 biała cebula
– 4 (lub więcej;)) ząbki czosnku
– łyżka oliwy
– przyprawy: parę nitek szafranu (u mnie gol rang – przyprawa przywieziona dawno temu z Iranu, przeznaczona specjalnie do barwienia i aromatyzowania ryżu), czerwony pieprz, sól, zatar, curry, płatki chilli, odrobina sproszkowanej trawy cytrynowej
Cukinię przecięłam na pół, odkroiłam końcówkę i wydrążyłam. Delikatnie ją podsmażyłam na grillowej patelni. Ryż ugotowałam z dodatkiem soli i gol rangu. Na patelni, na odrobinie oliwy udusiłam poszatkowaną cebulę, czosnek i mięso mielone. Wymieszałam z ryżem, doprawiłam i nafaszerowałam połówki cukinii.
krem cukiniowy bleskurychle czyli ‚w oka mżdeti’;)
Cukinia (Cucurbita pepo, chyba;)) nie należała nigdy do moich ulubionych warzyw. Jednak jakiś czas temu podjęłam twardą inicjatywę dawania drugich szans potrawom, których nie pokochałam miłością żywą i gorejącą od pierwszego wejrzenia. Dziś właśnie padło na cukinię i w postaci zupy-krem (tak, tak, dałam jej fory;)) podbiła moje podniebienie:)
Z tak niesamowicie prostą w przygotowaniu i pyszną zupą nie miałam chyba jeszcze nigdy do czynienia. Oto składniki:
– jedna cukinia
– jedna cebula
– 5 ząbków czosnku
– kostka bulionowa, biały pieprz, czosnek granulowany, odrobina wody, odrobina oleju rzepakowego
Pokrojoną cebulę i cukinię poddusiłam na oleju. Następnie zalałam bulionem, dodałam czosnek oraz przyprawy i gotowałam około 15 minut. Na koniec potraktowałam całość blenderem. W wersji wiosennej grzanki zastąpiła prażona cebulka, a garnirunek stanowiła suszona marchew z papryką:)